Obsługiwane przez usługę Blogger.

Gdzie spać na Camino de Santiago? Namiot, albergue, pod chmurką.

 

    Czy gdy pierwszy raz usłyszałam o Camino wiedziałam, gdzie tam się właściwie nocuje? W ogóle. Nie wiedziałam czym nawet jest to całe Camino. Ale gdy zrodził się w mojej głowie plan wyruszenia na szlak, zaczęłam czytać co nieco o drodze, o zasadach, dodałam się do wszystkich polskich grup na Facebooku, które zrzeszają pielgrzymów drogi jakubowej. Stamtąd dowiedziałam się, na podstawie opowiadań i przeżyć innych, gdzie można spać na Camino, a później to już z własnego doświadczenia!


To gdzie się śpi na pielgrzymce?


Albergue

    Co w wolnym tłumaczeniu z hiszpańskiego oznacza "schronisko". Albergue są praktycznie w każdej miejscowości, która znajduje się na jeden z kilku głównych tras Camino de Santiago (o trasach więcej przeczytasz w tym wpisie: Jaką trasę wybrać na (pierwsze) Camino?).

    Jest kilka rodzajów albergue:

donativo - czyli płacimy "co łaska", tyle ile mamy, ile możemy, ile uważamy. W takich albergue zazwyczaj są obiado-kolacje, gdzie poznajemy się z innymi pielgrzymami i śniadania dostępne już od północy, by każdy o dowolnej porze mógł zjeść i wyruszyć na drogę.

municipale - czyli miejskie. Jest to zazwyczaj ta średnia półka cenowa, która funkcjonuje obecnie na "rynku". Tam nie zjemy obiadu w cenie noclegu, nie ma aż takiej integracji z innymi pielgrzymami. Te albergue zazwyczaj są większe, niż te donativo.

prywatne - czyli założone przez osoby prywatne, które udostępniają swój dom, lub po prostu inny budynek. Takie albergue to już często wyższy standard, czasem zbliżony do hotelu, a co za tym oczywiście idzie to większa cena.

    W albergach znajdują się (w większości) duże pokoje, wypełnione od kilku do nawet kilkunastu dwupiętrowych łóżek. Pokoje zazwyczaj są koedukacyjne, co oznacza, że bez względu na płeć, w jednym pomieszczeniu śpią wszyscy przybyli pielgrzymi. Aktualnie każde albergue posiada lub powinno posiadać jednorazowe prześcieradła na materace i poduszki. W schroniskach nie ma zwyczaju dostawania kołdry/koca, ale w większości przypadków spotkacie się z czymś na wzór prześcieradła - w ciepłych krajach używa się ich na co dzień, gdy chcemy się przykryć do snu.

Polecam zabrać ze sobą śpiwór. Najlepiej lekki, do kilku stopni na plusie. Nie jest konieczny, ale jeśli nie uśniecie bez porządnego przykrycia się, to zdecydowanie się sprawdzi.

    Koszt albergue jeszcze kilka lat temu to był zakres od 5-7€. Dziś już rzadko gdzie można znaleźć tak tanie noclegi. W 2021 roku w lipcu (w roku jakubowym - tak, ma to znaczenie, gdyż jest to rok święty, który ściąga więcej pielgrzymów na szlak) najtańszy nocleg jaki widziałam, był na samym początku trasy francuskiej w miejscowości Puenta la Reine i kosztował 7€. Aktualnie "normalny" kwota za nocleg, to 10-15€, przy czym zazwyczaj jest to 12€.


    W albergach koniecznie uważaj na PLUSKWY! Nie jest to problem każdego schroniska, ale jednego dnia w danym albergue może być wszystko w porządku, a już następnego jakiś pielgrzym na swoich ubraniach przyniesie ze sobą insekty. Pluskwy zostają w ubraniach, przez co nie problem o ich przeniesienie dalej. Gdy już się zorientujesz, że zostałeś przez nie pogryziony i znajdziesz takiego delikwenta na swoich ubraniach, oddaj do pralni wszystko, co masz i upewnij się, że pozbyłeś się pluskiew.

Jak zapobiegać pluskwom? Jednym ze sposobów jest sprawdzanie w albergue swojego łóżka, a dokładniej tego zgięcia w materacu na rogu. Zobacz, czy nie chowają się w zwiniętym materiale na rogach.

    Albergue posiadają prysznice, więc bez problemu weźmiesz sobie prysznic. Dodatkowo większość ze schronisk oferuje zrobienie prania lub udostępnienie pralki za dodatkową opłatą. W lipcu 2021 roku zazwyczaj był to koszt 3€. Ale uwaga, jest jeszcze darmowa opcja, czyli pranie ręczne! Praktycznie przy każdym albergue znajdują się takie duże zlewy z ząbkowaną powierzchnią, która umożliwi Ci wypranie rzeczy ręcznie. Zupełnie za darmo. Tak samo znajdziesz sznurki, by wywiesić na nich swoje pranie.


    W schroniskach znajdują się też kuchnie. Nie jest to jeszcze standard, ale już coraz więcej albergue posiada kuchnie, często wyposażone w garnki i sztućce. W czasach pandemii były one jednak zamknięte ze względów bezpieczeństwa i nie rozpowszechniania zarazków.


    O tym, jak zachowywać się w albergue i jakie niepisane zasady w nich panują, przeczytasz w następnym wpisie.

Namiot

    No i trochę chciałabym powiedzieć — moi drodzy, jesteśmy w domu! Swoje pierwsze Camino szłam właśnie z namiotem, by jak najbardziej być niezależną od albergue.

    Jak to jest z tym spaniem na dziko w Hiszpanii (o Portugalii przekonam się w tym roku😉)? Otóż OFICJALNIE jest zakaz. Czytałam o tym na różnych forach, ale najbardziej wiarygodnym źródłem informacji byli dla mnie sami Hiszpanie. To od nich dowiedziałam się, jak restrykcyjna potrafi być policja w tym temacie. Mamy szansę za taki wyczyn otrzymać niemały mandat około kilkuset €. Dlatego poniżej kilka wskazówek, którymi sama się kierowałam, gdy szłam spać na dziko:

— po pierwsze i najważniejsze, nigdy nikomu nie mów, gdzie śpisz, zwłaszcza, jak idziesz sam/a!

rozstawiaj namiot na uboczu, gdzieś schowany/a między budynkami, daleko od drogi, za wysokimi trawami, kamieniami, skałami, krzakami itd.

— zawsze możesz spytać właściciela posesji czy możesz spać na jego trawniku, zazwyczaj nie mają z tym problemów, a nawet mogą zaprosić na obiad czy użyczyć Ci kawałka podłogi :)

— rób to po zmroku, lub gdy on już powoli zapada, a zwijaj namiot o świcie - dzięki temu minimalizujesz szanse, że ktoś Cię zauważy.

— dla bezpieczeństwa i ewentualnego udobruchania policjantów, zawieś na namiocie muszlę św. Jakuba - symbol Camino de Santiago (w tym wpisie przeczytasz więcej o symbolach i historii Camino: Camino de Santiago - historia, symbole, compostelka, credencial i sellos).

— jeśli jesteś samotnie wędrującą kobietą i chcesz jeszcze bardziej zadbać o swoje bezpieczeństwo - wystaw z namiotu dwie pary butów (jeśli posiadasz). To taki mały travelhack, który stosuję podczas samotnych podróży.

ZAWSZE PO SOBIE POSPRZĄTAJ. Bez dyskusji.


    Co z prysznicem, gdy nocujemy w namiocie? Jest to potencjalnie problematyczne, ale... tylko potencjalnie. Osobiście chodziłam do przypadkowych albergue i pytałam, czy mogłabym skorzystać z prysznica/łazienki za drobną opłatą. W większości przypadków wpuszczano mnie za darmo, czasem płaciłam 2-3€, zero problemu. To jest najbardziej cywilizowany sposób, ale nie miałam tez problemu z innymi rozwiązaniami, jak kąpiel pod studzienką, gdzie można nabierać wodę, w rzecze czy wodą z butelki. Ale każdy z nas wie, jakie jest życie - zdarzały się też sytuacje, że najzwyczajniej w świecie nie miałam jak wziąć kąpieli, więc robiłam sobie dzień czy tam dwa dni dziecka 😉

    Jaki namiot na Camino? NAJLŻEJSZY. Serio. Dbajcie o każdy gram i kilogram waszego plecaka. Mój namiot był nieco ciężki (ok. 2 kg). Ja wybrałam jednoosobowy z jednym pałąkiem, ale dziś kupiłabym inny - taki z dwoma pałąkami krzyżującymi się na środku konstrukcji namiotu. Bywały gorące i spokojne noce bez zapowiedzi deszczu, a wtedy fajnie spać bez tropiku na namiocie, tylko pod samą moskitierą. Druga sprawa to łatwiej przenosić namiot, jeśli już jego wstępna konstrukcja jest zbudowana. W moim namiocie był jeden pałąk, więc jeśli chciałam go przenieść, to łatwiej było go złożyć i rozłożyć drugi raz.


    Model mojego namiotu to: Grand Canyon Cordova 1 (350 zł), ale na pewno sprawdziłby się ten najtańszy z decathlonu za 100 zł.


Pod chmurką

    Nocleg pod chmurką, czyli pod gołym niebem, zdarzył mi się raz. Miałam sytuację, że nie było szansy rozłożyć namiotu. Każdy kawałek ziemi był tak suchy i twardy, z masą zakopanych kamieni, że musiałam odpuścić stawianie namiotu. Zostało mi jedno rozwiązanie - albo wyruszyć dalej i szukać lepszego miejsca, albo zdecydować się na nocleg na boisku do koszykówki pod gołym niebem. Zmęczenie wygrało i zostałam na boisku. Była to o dziwo jedna z najlepiej przespanych nocy, po raz pierwszy się ani razu nie budziłam, nie zmarzłam, nie miałam żadnych nieprzyjemnych sytuacji... poza jedną. Okropną. Mam traumę po dziś dzień! Ale o tym przeczytacie w zapisanych Insta Stories na moim instagramie @kiproo - relacja pt. "Camino #4", gdzieś w połowie zapisanych.

Ruiny Monastyru

    I to jest ten jeden z najbardziej pożądanych noclegów na Camino Frances (więcej o trasach przeczytasz w tym wpisie: Jaką trasę wybrać na (pierwsze) Camino). Ruiny monastyru, w którym mieścił się niegdyś zakon. Dziś kilka pozostawionych samotnie ścian, z małym dziedzińcem, gdzie kiedyś stały ławy kościelne i ołtarz. Obecnie znajdziecie tam jeden pokój, w którym stoi pięć dwupiętrowych łóżek, a obok pomieszczenie służące za jadalnię.


    W Monastyrze nie ma prądu ani ciepłej wody. Śniadanie można zjeść tylko przy świecach bardzo wcześnie rano, gdy za oknem jeszcze ciemno. Jest to albergue donativo, a prowadzi je proboszcz pobliskiej parafii. Albergue funkcjonuje tylko kilka miesięcy w roku i jest to okres letni

    Czy wiedziałam o nim wcześniej? Nie. Dopiero, gdy byłam w bliskiej okolicy, mój znajomy, który 5 lat wcześniej przebył tę samą trasę, opowiedział mi o tym albergue, że to niesamowite doświadczenie spać w ruinach Monastyru. Musiałam wtedy zdecydować, czy chcę iść kolejnych prawie 10 km, czy następnego dnia po tak krótkim odcinku pójść na nocleg lub w ogóle ominąć to miejsce.. Zdecydowałam spiąć się, wykorzystać resztkę sił, która gdzieś głęboko we mnie drzemała i dotrzeć przed zmrokiem do tego miejsca.

Jest to albergue w miejscowości San Anton.

Funkcjonujący Monastyr

    Było to również albergue donativo. Jeden, podłużny pokój, w którym znajdowało się około 20 łóżek dwupiętrowych i osobno duża łazienka z 10 prysznicami. W tym albergue nie było posiłków.

    To też ciekawa historia, jak się tam znalazłam. To był czas, gdy już miałam swoją grupę na drodze - 3 Hiszpanów i 1 Hiszpankę oraz 1 Włocha. Oni wychodzili jeszcze przed świtem około 5-6 rano, ja natomiast między 8, a 10. Tym samym przychodzili na miejsce duże szybciej, niż ja. Tamtego dnia było rozwidlenie na trasie i podświadomie skręciłam w lewo, nie sprawdzając wcześniej, gdzie moi znajomi na mnie będą czekać. Ale na dobre wyszło, bo trafiłam do tego samego albergue, co oni i ostało się dla mnie OSTATNIE MIEJSCE.

Albergue znajduje się w miejscowości Samos.

La Casa De Los Dioses

    Czyli dom bogów. To miejsce, które prowadzi Hiszpan - David. Jest to swego rodzaju oaza pośrodku niczego. I dla mnie była zbawieniem. Miejsce, gdzie nie ma drzwi, nie ma pomieszczeń. Ale są materace, zwykle dla wolontariuszy, którzy pomagają utrzymać Davidowi to miejsce, wykarmić i napoić pielgrzymów. Ja poznałam tam Bartka, Polaka, który jest znajomym Davida. Sam przeszedł tę drogę dwukrotnie. Pomógł mi w moim trzecim, największym kryzysie. Zajął się moimi przeciążonymi stopami, mocno naciągniętym mięśniem dwugłowym, zrobił mi wege obiad i śniadanie, dostałam od nich osobny materac. Zabrał do miasta jeszcze przed moim wyruszeniem w drogę, na małe ciacho i kawę pożegnalną. I na dodatek dostałam od niego metalową zawieszkę. Muszlę. Symbol drogi jakubowej. Już minął rok, odkąd wyrusyzłam na szlak, a ja tę muszlę noszę na szyi codziennie.

Dom bogów znajdziesz tuż przed Astorgą. Pozdrów Davida od Dominiki, która poznała się z Bartkiem.

    Miałam przyjemność spać w różnych miejscach na Camino Frances, za co jestem niesamowicie wdzięczna. Dzięki temu mogłam poznać naprawdę różny klimat drogi, różnych ludzi i wzbogacić się o kolejne życiowe doświadczenia. Cieszę się, że nie ma jednego sposobu na nocleg na Camino, tylko każdy znajdzie coś dla siebie. Jest to pewnie jedynie pierwiastek tego, w ilu niesamowitych miejscach na Camino można się zatrzymać i zregenerować przed następnym dniem. Dla przykładu - zdarzyło mi się też spać w kościele! 


    A ty w jakim nietypowym miejscu spałeś/aś na Camino? A może to zwykłe miejsce, ale z jakiś ważnych dla Ciebie powodów zapadło Ci mocno w pamięć?

Hiszpania

Zwiedzanie Bolonii, odpoczynek w Rimini i wizyta w San Marino. Jak połączyć te miasta w jedną podróż?


    Brzmi skomplikowanie? Może tylko na samym początku! W tym wpisie pokażę Wam, jak zorganizowaliśmy nasz ostatni pobyt we Włoszech zwiedzając przy tym piękną i tajemniczą Bolonię, wygrzewając się w słońcu na plaży w Rimini i odwiedzając kolejne państwo z listy - San Marino.


    Pierwszy raz od bardzo dawna zdecydowałam się na wyjazd wypoczynkowy.. no dobra, może nie do końca, ale był czas na plażing i pływanie w morzu, piwkowanie wieczorem i jedzenie pizzy na śniadanie obiad i kolację, a także na nieco bardziej intensywne zwiedzanie. Jednak staraliśmy się w tym wszystkim znaleźć złoty środek tak, by każdemu w czasie tej podróży było przyjemnie (w końcu nie każdy jest stworzony do zwiedzania wszystkiego w biegu bez chwili wytchnienia i w drugą stronę - njie każdy jest stworzony do leżakowania cały dzień).


Punkt pierwszy: Bolonia

    W Bolonii wylądowaliśmy względnie późno i biliśmy się z myślami, czy zostać na noc w mieście i zwiedzić je z samego rana bez tłumów ludzi i dopiero pojechać do Rimini i tam spędzić kolejną noc, czy od razu w nocy transportować się do kurortu. 


Plusy zostania w Bolonii na noc:

  • szybsze pójście spać = bycie wyspanym
  • możliwość wstania względnie rano by mieć dla siebie całe miasto bez tłumów

Minusy zostania w Bolonii na noc:
  • 3x droższe noclegi niż w Rimini
 
   I chyba ten jeden minus zwyciężył nawet z droższym o 6€ biletem na pociąg do Rimini (około 5:30 był pociąg za 10€, a ostatni który mógł nas zabrać w nocy za 16€).



Punkt drugi: 3 noce w Rimini (z czego jedna na plaży).

    Tak, niestety na pierwszą noc do hotelu nie zostaliśmy wpuszczeni, bo jak się okazało, recepcja nie była czynna 24/7. No trudno. Poradziliśmy sobie inaczej i pierwszą noc, od razu po przyjeździe pociągiem do Rimini, spędziliśmy na leżakach na plaży, gdzie obudził nas niesamowity wschód słońca! Zmęczenie level 100 po całej podróży i średnio przespanej nocy, ale kolejne wspólne doświadczenie wpadło nam do kolekcji.

UWAGA: My mieliśmy przylot i wylot z tego samego miasta, ale można to zorganizować lepiej, niż my. Zaplanuj przylot do Rimini i wylot z Bolonii, by nie płacić 2 raz za przetransportowanie się pociągiem z i do Bolonii (lub odwrotnie). Oba miasta mają połączenia lotnicze z dużymi lotniskami w Polsce.

Punkt trzeci: wizyta w San Marino.

    San Marino to trzecie najmniejsze państwo w Europie. Wręcz uważam je za taką małą perełkę naszego kontynentu! Czy warto je odwiedzić? Jak najbardziej tak! Jak to zorganizować?

    W naszym przypadku najlepszym rozwiązaniem, które rekomenduję też Wam, jest wybranie się do Rimini i stamtąd przejazd autobusem do San Marino, które znajduje się 20 km dalej. przejazd zajmie Wam ok. 50 min. i kosztować Was to będzie 6€ w jedną stronę. Bilet najlepiej kupić w kiosku na wprost głównego wyjścia z dworca kolejowego w Rimini.

Protip: przyjdźcie na przystanek trochę wcześniej, bo ustawiają się tam ogromne kolejki i zdarzają się sytuacje, że nie wszyscy mogą wsiąść do autobusu.

Ile czasu spędzić w San Marino? Nam w zupełności starczyłyby 4  godziny i żałuję, że nie zdążyliśmy na wcześniejszy autobus. Pojechaliśmy około południa i zrobienie zdjęć w tych najbardziej popularnych foto-spotach graniczyło lekko z cudem... no dobra, kilka zdjęć udało się zrobić, więc nie było aż tak źle, ale na pewno nauczyło nas to cierpliwości. Rano sytuacja wyglądałaby zdecydowanie inaczej, poszłoby sprawniej i szybciej. Warto przemyśleć opcję noclegu w San Marino i wtedy wyruszyć na eksplorowanie terenów trzech wież z samego rana przy wschodzie słońca!

Punkt czwarty: powrót do Bolonii.

    Z San Marino jeszcze wróciliśmy do Rimini po całym dniu spacerowania, ale już następnego dnia po śniadaniu wyruszyliśmy w drogę powrotną do Bolonii by odkryć jej 7 sekretów! Kupiliśmy bilety na Tren Italia na najbliższy pociąg (taki trochę jak nasze koleje mazowieckie w Warszawie) za 10€ i po niecałych 2 godzinach byliśmy znów w Bolonii, stolicy regionu Emilia-Romania, gdzie serwują najlepsze spaghetti bolognese, szynkę parmeńską i parmezan!


    Zdecydowanie polecam Wam zwiedzanie miasta śladami 7 sekretów. Mieszkańcy mówią, że znasz miasto w momencie, gdy poznasz je wszystkie... Czy to prawda? Nie wiemy, ale zabawę miałam przednią. Bardzo lubię wszystkie rozrywki, gdzie trzeba się trochę wysilić, coś znaleźć, poszukać, porozglądać się, trochę jak mini gra miejska. W tym wpisie znajdziesz wszystkie wskazówki, jak poznać to miasto: 7 sekretów Bolonii.


Ile taki wyjazd nas kosztował w trakcie rozpoczynającego się sezonu? 

O tym przeczytacie w następnym wpisie💛 

#naszewłoskiewakacje


A jeśli nie wiesz, co zobaczyć w Bolonii, to pomoże Ci ten wpis: 7 sekretów Bolonii. Jak zwiedzić miasto inaczej?


San Marino

Bolonia — miasto 7 sekretów. Pomysł na zwiedzanie miasta.

    Bolonia często jest wybierana na bazę wypadową do pobliskich, pełnych uroku miejscowości. Jest świetnie skomunikowana z centralną częścią Włoch i zdecydowanie bez większego problemu - czy to pociągiem, czy samochodem dostaniemy się do takich miast jak Rzym, Wenecja, Florencja czy do pobliskiego kurortu wakacyjnego - Rimini, a stamtąd już do San Marino. Bolonia jest również przez wielu niedoceniana i raczej nikt nie bierze jej na poważnie podczas zwiedzania Włoch. A szkoda! Bo można ją zwiedzić w naprawdę niecodzienny i inny sposób, pobawić się chwilę w Sherlocka Holmesa i urządzić sobie małą grę miejską. Fani szukania wskazówek na pewno będą zadowoleni.


Ale zanim o tym, wróćmy jeszcze na chwilę do gwiazdy głównej - Bolonii. Co o niej wiemy? Jak mawiają:

Bolonia is a city you come to be local, not a tourist.

Słyszeliście kiedyś o trzech przydomkach Bolonii?

 — La Dotta - czyli uczona. Przydomek nadany ze względu na najstarszy uniwersytet na świecie, który znajduje się właśnie w Bolonii. Już samym prestiżem jest uczenie się na nim.

— La Grassa - tłusta. A wszystko to ze względu na przepyszne jedzenie! Bolonia w czasach uniwersyteckich wzbogaciła się o masę nowych przepisów kulinarnych. Do miasta ściągały tłumy młodych ludzi z całych Włoch i świata, a każdy ze sobą przywoził jakąś nową recepturę. 

— La Rossa - bo czerwona zabudowa. Ale nie tylko! Ponoć Bolonia w przeszłości miała powiązania z komunistami.

Bolonia jest stolicą regionu Emilia-Romania. Właśnie stąd pochodzi parmezan, szynka parmeńska, spaghetti bolognese czy ocet balsamiczny. Prawdziwa uczta smaków.


Ale wróćmy do sekretów miasta! Ile ich jest? Gdzie szukać? Co oznaczają?


1. Canabis protectio

    Sekret numer 1 to budzący dziś wiele kontrowersji napis "Canabis protectio" na jednym z portyków arkad. Słyszeliście stwierdzenie, że w Bolonii nigdy nie zmokniesz? Jest w tym dużo prawdy! Przez miasto przebiega aż 43 km arkad, czyli przejść pod budynkami. W każdym momencie można się pod nie schować i uciec czy to od deszczu, czy mocnego słońca. Ale o co chodzi z tym napisem? Ze średniowiecza zachował się w świetnym stanie napis "Il pane è vita, il cannabis è protezione, il vino è allegria" co oznacza: chleb życiem, marihuana ochroną, wino radością. W średniowieczu marihuana była jednym z najważniejszych produktów handlowych, bynajmniej do palenia. Wówczas tkano z niej wysokiej jakości tkaniny, które miały wówczas ogromną wartość.

    Większość turystów nawet nie wie, że przechodzi obok tego sekretu, jak my pierwszej nocy! Dopiero gdy wyruszyliśmy na "polowanie sekretów" zorientowaliśmy się, że przechodzimy obok tego miejsca już któryś raz.
Gdzie go szukać? Na skrzyżowaniu ulic Via Rizzoli i Via dell'Indipendenza, tuż w pobliżu Neptuna.


 2. Neptun

    ...a właściwie to jego kciuk! We wszystkich przewodnikach po Bolonii znajdziecie ten zabytek — fontannę z pomnikiem Neptuna. Znajduje się on w centralnej części Bolonii, jak większość jej zabytków. Dokładniej usytuowany jest po prawej stronie Piazza Maggiore, tuż obok Bazyliki św. Petroniusza. Ale do rzeczy! Gdy rzeźba została skończona, ówczesny kardynał miasta poprosił autora - Giambologna, by zmniejszył on rozmiar penisa owego posągu, ze względu na ścisłe reguły religijne panujące wtedy na świecie. Artysta zrobił o co go poproszono, ale mimo wszystko postawił na swoim i użył małego żartu


    Teraz, gdy staniecie w odpowiednim miejscu i pod odpowiednim kątem, dostrzeżecie, jak kciuk Neptuna optycznie łączy się z jego ciałem tworząc członek we wzwodzie.

    Co ciekawe — trójząb, który trzyma Neptun, został wykorzystany jako inspiracja do logo jednej z Włoskich marek samochodów - Maserati.

Szukajcie tego zjawiska optycznego przy schodach pod biblioteką.

 


3. Voltone del podestà

    Uważam, że ten sekret i atrakcja przebija wszystkie inne. Totalnie rozwaliło mi głowę! Jest to starodawny telefon. Małe skrzyżowanie pod sufitem przesyła dźwięk do drugiego skrzyżowania ścian po przekątnej. Niesamowite! W średniowieczu było wykorzystywane do spowiedzi trędowatych, a także do przekazywania tajnych informacji.

Szukaj lekko poczerniałych skrzyżowań ścian w przejściu pod Palazzo del Podestà.

4. Corte isolani e tre frecie

    Czyli trzy średniowieczne strzały w suficie. Dacie wiarę? My, dzisiaj, w XXI wieku, możemy sobie ot tak przejść się ulicą, podziwiać średniowieczną zabudowę i TRZY ŚREDNIOWIECZNE STRZAŁY, które sobie utknęły 500 lat temu w suficie i są po dziś dzień! Ja dostrzegłam jedną, ale i tak jestem ukontentowana tym odkryciem.


    Strzały oczywiście mają też swoją historię, a właściwie zakrawa ona o legendę. Pewien zamożny człowiek, gdy dowiedział się o zdradzie żony, postanowił zapłacić trzem łucznikom, by Ci pozbyli się jego żony, za jej haniebny czyn. Podczas egzekucji kobieta zrzuciła z siebie swe szaty, a wszyscy trzej łucznicy oślepieni pięknem jej ciała - chybili. Do dzisiaj strzały można podziwiać na stropie.

Gdzie ich szukać? Znajdź adres Strada Maggiore 26 i rozejrzyj się za drewnianym stropem.


5. Mała Wenecja

    Niegdyś bardzo popularne we włoskich miastach było budowanie kanałów - pomagało to oczywiście w transporcie produktów. Nie tylko Wenecja miała swoje mosty i kanały. Do dzisiaj możemy zobaczyć kilka pozostałości po nich nawet w Bolonii. Większość z nich już dawno została zburzona na rzecz parkingów czy mieszkań. Najbardziej rozpoznawaną jest "Mała Wenecja", czyli okienko na kanał
Szukajcie okienka przy ulicy Piella 16.

 


6. Rozbity wazon na Torre Asinelli

    Kolejny sekret znajduje się na szczycie większej wieży - Asinelli (nazwa prawdopodobnie pochodzi od nazwiska rodziny, która ją zbudowała i w niej mieszkała). Wazon symbolizował zdolność miasta do rozwiązywania konfliktów. Dziś jest tylko symbolem historycznym, z którego mieszkańcy są bardzo dumni. Wazon (Secchia) tak naprawdę znajduje się na Girlandinie w Modenie i już od siedmiu wieków trwa o niego spór.


7. Panum resis

    I ostatni sekret, którego nie zdążyliśmy zobaczyć, to napis wyryty na jednej ze studenckich ław, który ma symbolizować znaczenie kultury w życiu każdego człowieka. "Wiedza powinna być źródłem wszystkich decyzji."

Należy go szukać na jednej z uniwersyteckich ław w Palazzo Poggii przy Via Zamboni 33.


    Mieszkańcy mawiają — jeśli poznasz wszystkie 7 sekretów miasta, dopiero wtedy możesz powiedzieć, że je znasz. Życzę owocnego szukania sekretów, odkrywania miasta w zupełnie niecodzienny sposób i mam nadzieję, że podrzuciłam Wam fajny pomysł na wycieczkę!


    W następnych wpisach będzie więcej o tym, co zobaczyć, a także jak połączyć podróż do Bolonii, Rimini oraz 3ciego najmniejszego państwa Europy - San Marino. Będzie również osobny wpis o tym ILE TO KOSZTUJE.


A po więcej zdjęć zapraszam an instagrama @kiproo.

Bolonia, Włochy