Obsługiwane przez usługę Blogger.

Biwakowanie ze szczeniakiem. Instagram vs rzeczywistość.

Bierzecie psa? To co teraz z Waszymi podróżami? Wiecie, że to ogromna odpowiedzialność? I co, będziecie z nim teraz wszędzie latać? Nie możecie tego, musicie tamto... Czy i Wam zdarzyło się usłyszeć podobne stwierdzenia? Nam niestety tak i to dość często, prawie na każdym kroku, ale w tym poście chciałabym pokazać jak wyglądał nasz pierwszy wypad z 3 miesięcznym psem pod namiot, przed którym dostałam kilka niepotrzebnie przestrzegających mnie wiadomości.
Gdzie byliśmy?
Chcąc upiec kilka pieczeni na jednym ogniu, a mianowicie: 1. wybrać się pod namiot, 2. obudzić się z ładnym widokiem, 3. poczuć wakacje, 4. mieć w nocy czyste od zanieczyszczeń świetlnych niebo, wybraliśmy się na Warchały. Czemu tak nam na tym niebie zależało? Otóż do 23 lipca 2020 roku można było gołym okiem oglądać kometę NEOWISE, co też chcieliśmy doświadczyć. Kuba znalazła okolicę, w której jest najlepsza widoczność nieba, ja zaproponowałam niedaleko położone i znane mi Warchały i tam się udaliśmy.

Trafiliśmy nad Jezioro Świętajno. Ale zanim się gdziekolwiek rozłożyliśmy, musieliśmy swoje wycierpieć. Szukaliśmy jakiejś fajnej lokalizacji, by móc postawić dom na dziko, bez ludzi, bez hałasu, ale się nie dało. Kręcąc się przez 1,5 godziny w końcu znaleźliśmy to idealne miejsce! Tuż obok kempingu Bidunga nr 69 był mały cypelek ze schowanym skrawkiem plaży za drzewami. Postawiliśmy namiot i poza ludźmi, którzy za naszym namiotem mieli wynajęte domki letniskowe, nie było nikogo. No i jak już myśleliśmy, że wszystko idzie po naszej myśli, to okazało się, że "sąsiedzi" nie lubią psów i postanowili nagadać swoim dzieciom, że nasza Tesla poodgryza im ręce🙄 co dla mnie było ogromnym szokiem, bo przed rozłożeniem namiotu spytaliśmy się, czy nie przeszkadza im piesek...
Coś o naszym psie...

Mimo książkowo "łagodnej, towarzyskiej i przyjaznej" rasy naszego psa, nam trafił się nieco inny egzemplarz🤔 Tesla jest 3,5 miesięcznym labradorem, ale z byciem spokojną i łagodną raczej nie ma nic wspólnego. Za to bycie towarzyską ma jednak w genach. Nie chcemy się na nią skarżyć, a jedynie nakreślić jej charakter i temperament, by Tobie czytelniku, było łatwiej zrozumieć nasz pobyt z nią nad jeziorem. Otóż jest ona bardzo żywiołowym i ciekawskim szczeniakiem. Mimo, że nie będąc na smyczy chodzi przy naszej nodze, to jednak jak zobaczy nowego człowieka nie potrafi się powstrzymać przed przywitaniem się z nim. No i to jest nasz pierwszy problem - ona za bardzo kocha ludzi, a zwłaszcza dzieci. Drugim problemem związanym z tą rasą jest fakt, że zjedzą wszystko co wpadnie im PRZYPADKIEM do pyska 🙄 przez to musimy mieć ją ciągle na oku i w razie "W" - wyciągać jej to, co próbuje aktualnie sobie podjeść (a są to przeróżne rzeczy, uwierzcie mi). Trzecia i jak na razie ostatnia kwestia (w następnym wpisie poświęconym Tesli dowiecie się więcej) to jej szczekanie. Mogłoby się wydawać, że tak uroczy pyszczek nie ma zbyt wiele do powiedzenia. No mogłoby. Ale jest inaczej. Tesla uwielbia szczekać, a zwłaszcza wtedy, kiedy coś jej się nie podoba. A nie podoba jej się wiele i bardzo często. Ale nie można jej odebrać inteligencji, bo szczeka też w bardzo ważnych kwestiach jak "wyjdź ze mną", "daj mi jeść", lub "no człowiek, halo, tu jestem, zabawa czeka". Co nie zmienia faktu, że szczekanie może być uciążliwe.

Czy udało nam się wypocząć ze szczeniakiem na takim kempingu? Zdecydowanie nie. Przy żywiołowym i ciekawskim psie trzeba mieć oczy dookoła głowy, pilnować by nie pobiegł za innym psem, sprawdzać co chwilę, czy nie zaczepia dzieci, czy nie je czegoś zostawionego przez poprzednich obozowiczów. Było to uciążliwe zarówna dla nas, jak i dla niej, gdyż musiała być ciągle przypięta na smyczy. 

Nie będę tu teraz ściemniać, że mamy kolorowe życie i wyjazdy z Teslą, bo nie mamy. Jest ciężko, ale w efekcie finalnym nie zmienilibyśmy tego i nie wrócilibyśmy do poprzedniego życia bez niej. Tesla jest ogromnie wdzięcznym psem i mimo, że czasem mamy dość jej humorków, to jest naszym promieniem słońca każdego, nowego dnia❤️
Widok z namiotu mieliśmy niesamowity. Jestem w szoku, że udało nam się znaleźć, choć na jedną noc, tak ustronne miejsce, nie mając ani przed sobą, ani za sobą ani w promieniu 100 m żadnego innego namiotu! Było tak, jak to sobie wymarzyłam przed biwakiem. Dodając element kobiecości w tym naszym przytulnym mieszkanku, powiesiłam cotton ballsy na wspaniałej konstrukcji stworzonej przez Kubę 😀

Co zabraliśmy na biwak?
Nie będę ściemniać, że był to mój pierwszy raz, ani piąty, ani dziesiąty. Pod namiot wyjeżdżam od 8 roku życia, co daje mi na chwilę obecną jakieś 16 lat już. Ponadto w zeszłym roku przez 2 tygodnie jeździłam po Norwegii autostopem i spałam właśnie pod namiotem. Tym razem jednak biwak był inny, bo: 1. pojechaliśmy swoim autem, 2. mogliśmy zabrać co chcieliśmy, 3. byliśmy krótko (1 noc). Gdy wyjeżdżam na pielgrzymki to pakowanie wygląda inaczej, tak samo jak jadę gdzieś na autostopa, ale kilka z podstawowych rzeczy jest niezmiennych.

1. Namiot - zazwyczaj jeżdżę sama i nie jest mi potrzebny większy, niż 1-osobowy, ale po tylu latach pielgrzymowania posiadam kilka rozmiarów namiotów, więc wybraliśmy ten 2-osobowy z Decathlonu, który sam się rozkłada. Bardzo fajna turystyczna opcja, co niestety nie sprawdza się na autostopie.

2. Karimata/materac - rozkładając się w namiocie zawsze bardziej komfortowo śpi mi się na karimacie, która fajnie izoluje od zimnej podłogi. Na chwilę obecną nie posiadam żadnego materaca, ale to również dobra koncepcja na spanie.

3. Śpiwór - bezapelacyjnie jest kolejnym niezbędnym (jak dla mnie) elementem wyjazdu pod namiot. Do Norwegii zainwestowałam w nowy, który po złożeniu jest ponad 2x mniejszy niż mój poprzedni i świetnie mieście się w plecak. 

Na taki wypad przydadzą się jeszcze latarka, jakiś off na komary, poduszka (choć ja lubię na wyjazdach kłaść sobie pod głowę po prostu plecak), jeśli ktoś jest zmarźluchem to można wziąć koc, który my akurat zabraliśmy Tesli, żeby też miała mięciutko pod główką, do tego mata do siedzenia na zewnątrz. U nas przydały się jeszcze ręczniki szybkoschnące. Gdybyśmy wyjechali na więcej, niż jedna noc, na pewno zabralibyśmy butlę gazową, menażkę, coś co można bez problemu przygotować do jedzenia (makarony z sosem itp), a jak już bierzemy naczynia to i produkty, by później je umyć. My jednak z tego zrezygnowaliśmy, bo wiedzieliśmy, że wracając wstąpimy gdzieś na obiad, a później do mojej babci, która mieszka w okolicy.

Psu zabraliśmy oczywiście miski (na wodę i na jedzenie), zabawki gryzaki, gdyby postanowiła w nocy się przebudzić i niekontrolowanie pogryźć mi namiot😂, jedzenie i kosteczki za bycie grzeczną. Dobrze też przed takim wyjazdem podać tabletkę przeciw kleszczom.

PS Zapomniałam o najważniejszym elemencie biwaku - o cotton ballsach!😂 Ale powiem Wam, że taka pierdoła, a zrobiła nam ogromny klimat☺️

PS2 Oczywiście można zabrać ze sobą dużo więcej rzeczy tj. stolik, krzesła, parasol etc. ale nam nie były one potrzebne na jedną noc.
Mieliśmy przepiękny widok z namiotu na zachód słońca, jak i o poranku na jezioro.
Pierwsza noc Tesli w namiocie.
Pierwsza noc ze szczeniakiem w namiocie okazała się być... po prostu dobra. Tak ją wymęczyliśmy przez cały dzień zabawą, że wieczorem w namiocie jak się położyła, tak zasnęła. Obeszło się bez niekontrolowanych niespodzianek, szczekania czy porannych wygłupów. Na wyjazdach mamy z nią o tyle dobrze, że czeka na nas aż wstaniemy tak długo, jak to możliwe (co w ciągu zwykłego tygodnia oczywiście wygląda inaczej).

W namiocie przygotowaliśmy jej miedzy naszymi nogami kocyk, ale i tak w środku nocy przyszła i położyła się między nami, trochę jednak mnie wypychając pod ścianę😂
Pytania od Was:
1. Co z prądem i toaletą?
Był to kemping, za który musieliśmy zapłacić (jedynie za to, że zaparkowaliśmy autem). Na takich zorganizowanych kempingach prawie zawsze są toalety i miejsca, w których można się podłączyć, co też było i w tym przypadku. Prąd był nam na jedną noc zupełnie niepotrzebny - telefon podładowałam power bankiem, a cotton ballsy były na baterie, co jest super rozwiązaniem :) toalety były za darmo, tak jak i miejsca, w których można było umyć naczynia, ale ciepła woda pod prysznicem kosztowała 2 zł za 5 min lub 5 zł za 12 minut.

2. Jak Tesla znosi podróże?
Już od samego początku przyzwyczajaliśmy ją do auta jeżdżąc co tydzień do rodziców. Przez pierwsze dwa razy bywała niespokojna, zbyt ciekawa, ale z każdym kolejnym razem zaczynała grzecznie zasypiać. Problem jednak się rodzi w momencie, gdy Tesla woli spać całą drogę na moich kolanach, a już nie jest malutkim szczeniaczkiem😅w niedalekiej przyszłości będziemy ją uczyć jeździć z tyłu auta (na odpowiedniej macie, z pasami).

3. Jaki mam namiot i czy go polecam?
Jak już wcześniej wspominałam, wzięliśmy na ten wypad namiot turystyczny (na stronie Decathlonu widnieje jako kempingowy) 2-osobowy 2-seconds. Jest to namiot, którego pałąki są w środku połączone w koła, co daje nam możliwość szybkiego rozstawiania. Potocznie mówi się, że to namiot "rzucany". Na takie wypady jak najbardziej go polecam. Rozkłada się go i składa szybko i przyjemnie, tak naprawdę dwoma ruchami. No polecam 😀jednak na autostopa wybrałabym taki, który zajmuje mniej miejsca.

4. Co okazało się być niezbędne na biwaku?
Patrząc na ten biwak z perspektywy spędzonego na nim czasu, ciężko stwierdzić co było niezbędne. Nie spędziliśmy tam tyle czasu, by któraś z rzeczy mogła wydawać się za mniej ważną. Nie odbyłoby się to bez namiotu, bez śpiwora, bez przekąsek, bez stroju kąpielowego czy szczoteczki do zębów. Za krótko tam biwakowaliśmy, by można było udzielić na to pytanie satysfakcjonującej odpowiedzi.

5. Czy było to jakieś pole namiotowe czy na dziko? I czy nikt nie miał z tym problemu?
Był to NIESTETY kemping. Liczyliśmy po cichu, że znajdziemy jakieś ustronne miejsce na dziko z widokiem na jezioro, ale ostatecznie udało nam się znaleźć ustronne miejsce na przepełnionym kempingu. Jak wyżej w tekście już wspomniałam, jedyny problem jaki się pojawił, to dziwni ludzi przekonujący swoje dzieci, że nasz szczeniak to mięsożerny potwór zjadający dzieci🙄Ale z dwojga złego nie mogliśmy narzekać, bo i tak miejsce trafiło nam się, jak ślepej kurze ziarno.

6. Czy nie boję się spać pod namiotem?
Jakoś od zawsze jestem osobą zbyt ufną i w takich sprawach rzadko kiedy myślę o strachu. Nigdy raczej nie miałam przykrych sytuacji związanych ze spaniem w namiocie, a śpię w nim co roku już od 16 lat przez prawie 2 tygodnie w każde wakacje. Moim największym utrapieniem są jedynie pająki, których nienawidzę równie mocno co szczypawki. Zawsze pilnuję, by mieć zamknięty namiot i nie dopuścić do sytuacji, by któryś z nieproszonych gości przypadkiem się u mnie nie pojawił :)

7. Skąd mam wiedzieć, w którym miejscu rozbić namiot?
Sprawa jest prosta - najpierw sprawdzasz, czy teren jest równy, by nie było żadnego spadku, czy nie ma w tym miejscu kamieni, szyszek, gałęzi, dołków, a i nie polecam spać w miejscu po skoszonym zbożu (nietrudno wtedy o przedziurawiony namiot). Później już tylko wybierasz, co chcesz widzieć po wyjściu z namiotu i rozkładasz:) Nie jest to ogromna filozofia, a może ułatwić biwakowanie.

8. Gdzie dokładnie znaleźliśmy tak puste miejsce na Warchałach?
Może nie będę się tu zbytnio rozwodzić, a po prostu zostawię screena miejsca, w którym dokładnie nocowaliśmy:


A jak u Was wyglądają wyjazdy pod namiot? Wolicie jeździć całkowicie sami, czy z partnerem/partnerką? A może macie jakieś nieoczywiste wspomnienia z takich wyjazdów i chcielibyście się nimi ze mną podzielić? Zachęcam do zostawiania ich w komentarzach!

18 pomysłów co robić i zobaczyć w pięknej Lizbonie

PoCOVIDowe podróże są już coraz bardziej w zasięgu ręki, a jednym z częściej obieranych kierunków przez podróżnych jest właśnie Portugalia. Kilka lat temu, bo zimą 2018 roku, szczęśliwie spędziłam kilka dni w Lizbonie i w jej okolicach. Jeszcze wiele miejsc do odwiedzenia mi pozostało m.in. Fatima, Porto czy Nazaree, ale nie wszystko na raz, będzie na to czas! Dziś pokażę Wam, co można i warto zwiedzić w Lizbonie. Chodźcie ze mną!


1. Arco da Rua Augusta

Pierwszym i niewątpliwie jednym z najbardziej rozpoznawalnych punktów miasta jest Łuk Triumfalny zwany Arco da Rua Augusta. Znajduje się w dzielnicy Baixa i łączy jeden z głównych placów Lizbony - Praca do Comercio z najbardziej reprezentatywną ulicą Lizbony - Rua Augusta. Składa się z 6 potężnych, mierzących po 11 metrów kolumn oraz kilku figur symbolizujących Chwałę, Pomysłowość i Męstwo oraz przedstawiających postaci historyczne: Vasco da Gama czy Viriato. Są też figury uosabiające dwie rzeki przepływające przez Portugalię - Douro i Tag.

Od 2013 roku na Łuku Triumfalnym znajduje się również punkt widokowy. Cena za bilet normalny: 2,5€.

2. Praca do Comercio 

Skoro już jesteśmy przy Łuku Triumfalnym, to warto przejść się po placu Praca do Comercio i obejrzeć łuk z każdej strony. Można też kierować się nad rzekę Tag i tam zrobić sobie spacer wzdłuż jej brzegu.

3. Katedra Se

Budowę Katedry Se w miejscu wcześniej zburzonego meczetu rozpoczęto w 1147 roku, która trwała 150 lat. Duchowym przewodnikiem katedry został Gilbert z Hastings, który następnie został mianowany pierwszym biskupem Lizbony. Przez lata dobudowywano różne elementy katedry, by finalnie budowę uznać za skończoną w 1910 roku.
Zwiedzanie budynku głównego jest darmowe.
PS Katedrę Se najchętniej fotografuje się z przejeżdżającymi klasycznymi, żółtymi tramwajami. Uda Ci się złapać taki kadr?

4. Klasztor Hieronimitów

Cudowny i zaskakujący swoim pięknem Klasztor Hieronimitów znajdujący się w dzielnicy Belem. Grzechem jest go ominąć podczas swojego zwiedzania! Jego budowę rozpoczęto w 1501 roku na rozkaz króla Manuela I Szczęśliwego. Niestety w 1833 roku zgromadzenia kościelne zostały w Portugalii zabronione, a klasztor - opuszczony. Dziś jednak w kościele św. Marii, który znajduje się w tym samym budynku, odprawiane są msze święte, sam budynek Jeronimos jednak pozostaje otwarty tylko dla turystów.

Z klasztorem tym wiąże się też przepis na przepyszne słodkości zwane Pasteis de Belem, o których za chwilę.

Cena wejścia: 10 €. Dojazd z centrum Lizbony: tramwaj nr 15, przystanek: Mosteiro Jeronimos.

5. Skosztuj oryginalnych Pasteis de Belem 

Zdjęcie niezbyt obrazujące czym tak właściwie są Pasteis de Belem, ale musicie mi to wybaczyć - to były czasy, gdy jeszcze nie miałam potrzeby fotografowania na wyjazdach wszystkiego, co mogłoby mi się przydać w późniejszym tworzeniu bloga, ale!

Znane nie tylko w Lizbonie, ale i w całej Portugalii! Oryginalnie nazywane Pasteis de Belem, zawdzięczając swoją nazwę dzielnicy, z której się wywodzą, ale w pozostałej części Portugalii nazywane są Pasteis de Nata.

Babeczki "narodziły się" w XVIII wieku w Klasztorze Hieronimitów. Były produkowane aż do chwili, w której zgromadzenia kościelne w Portugalii zostały zabronione. Produkcja przeniosła się na drugą stronę skrzyżowania i tam nieprzerwanie od 1837 roku są wypiekane według oryginalnej receptury znanej jedynie kilku osobom na świecie.

Kiedyś białek jaj w klasztorach używano do krochmalenia ubrań, a w efekcie pozostawiano żółtka i jak legenda głosi - te żółtka zaczęły stanowić podstawę w wypiekach słynnych dziś babeczek. Aktualnie podejmowano prób rekonstrukcji przepisu, które z łatwością można znaleźć w internecie. Sama z jednego korzystałam i chętnie się z Wami nim podzielę!
Cena babeczki na 2020r to 1,10 € za sztukę. Protip: najlepiej kosztować je z cynamonem!

6. Pomnik Bohaterów Zamorskich

Znajduje się w dzielnicy Belem i na pewno dostrzeżemy go bez problemu podczas spaceru z ww. Klasztoru do Wieży Belem (o której za chwilę). Monumento To The Overseas Combatants tłumaczymy na Pomnik Kombatantów Zamorskich, co skłania odwiedzających do refleksji, że pomnik dotyczy wszystkich wojen zagranicznych. Jednak szczególnej uwadze poświęca straty poniesione w portugalskiej wojnie kolonialnej, znanej w Portugalii jako wojna zamorska, w której ponad 9000 portugalskich żołnierzy straciło życie.

7. Torre de Belem

Bez wątpienia Wieża w Belem jest największą atrakcją Lizbony oraz jej symbolem i wizytówką, lecz przed wiekami pełniła zupełnie inną rolę. Niegdyś była jedną z najważniejszych militarnych budowli u brzegu rzeki Tag, która z kolei wpada do oceanu. Wież była symbolem potęgi XVI wiecznego królestwa, dziś - największa atrakcja.

Koszt biletu normalnego na 2020r. to 6€, natomiast ulgowego (przysługującemu uczniom, studentom i seniorom) 3€.

8. Pomnik odkrywców

Pomnik Odkrywców mierzy 50 metrów wysokości, a kształtem przypomina karawelę, na którą wspięli się prowadzeni przez Henryka Żeglarza bohaterowie (i jedna bohaterka) Portugalii. Pomnik najsilniej powiązany z erą wielkich odkryć geograficznych. Ponieważ Lizbona od zawsze była kojarzona z odkrywaniem nowego świata, dziś upamiętnia osoby zasłużone Portugalii.

9. Zobacz wschód słońca w Parku Edwarda VII
To publiczny park o powierzchni 26 ha położony w samym centrum Lizbony i jednocześnie jest najdłuższym parkiem w mieście. Jego położenie na wzgórzu owocuje w piękne widoki na szczycie na rzekę jak i panoramę miasta.

Wstęp do parku jest darmowy.
10. Znajdź w mieście Azulejos!

Czym tak właściwie jest azulejos? Otóż są to cienkie, ceramiczne płytki, z których tworzono na ścianach poszczególne ozdoby lub pokrywano nimi całe ściany budynków. Niegdyś te płytki pokrywały nie tylko ściany, ale i podłogi czy całe sufity w pałacach, klasztorach i zwykłych domach.

Obrazy najcześciej przedstawiały sceny historyczne lub mitologiczne. Oprócz tego miały także postać ikonografii religijnej.

Znaczenie nazwy tłumaczą dwie odrębne historie. Pierwsza zakłada, iż prawdopodobnie wywodzi się z arabskiego słowa azzelij, co oznacza mały gładki kamień. Z kolei druga historia twierdzi, że nazwa pochodzi od portugalskiego słowa azul, które oznacza kolor niebieski.

Znaleźć można je dosłownie na każdym kroku, więc warto mieć oczy dookoła głowy!

11. Powąchaj cytryny prosto z drzewa cytrynowego!
Szczerze przyznam, że nigdy żadna cytryna nie miała tak pięknego aromatu, jak ta zerwana prostu z drzewa! Ja miałam to szczęście, że mogłam powąchać okaz prosto z ogródka koleżanki, czysty, bez spalin. Jeśli takie drzewo znajdziecie, koniecznie spróbujcie powąchać. Coś pięknego.

12. Przepłyń się promem do Almady

Almada to miejscowość leżąca po drugiej stronie rzeki Tag. Warto wspiąć się (lub dla leniwych jest wersja autobusowa) na sam szczyt, by zobaczyć...

13. Pomnik Cristo Rei
Pomnik przedstawia Chrystusa Króla i powstał, by wyrazić wdzięczność Portugalczyków za uniknięcie poważnych zniszczeń podczas II Wojny Światowej. Cała konstrukcja mierzy 100 m, natomiast sama figura Chrystusa - 28 m.

14. Kontempluj nad widokiem na Most 25 Kwietnia
Ze szczytu, na którym już się znaleźliście by zobaczyć pomnik Chrystusa Króla, rozpościera się widok na Lizbonę oraz na Most 25 Kwietnia. Przyznacie, że bardzo przypomina ten z San Francisco? 😉

15. Znajdź punkt widokowy z panoramą miasta!


16. Taras Miradouro das Portas do Sol - Lizbona

17. Wybierz się na wycieczkę na Cabo da Roca
Cabo da Roca to dziki i surowy przylądek Portugalii, będący najbardziej wysuniętym punktem Europy na Zachód. Aż do późnego XIV wieku wierzono, że wraz z oceanicznymi falami kończy się tu świat. 

18. Plaża Cabo da Roca
Warto udać się w dół Cabo da Roca i poczuć ten ostry i zimny wiatr na własnej skórze i przy okazji zobaczyć z bliska potężne fale rozbijające się o pobliskie skały! Gwarantuję piękne przeżycia i brak turystów :)


Lista najlepszych kawiarni w Warszawie (18. zaktualizowanych miejsc)


Dziś nieco inaczej, bo wpisu o takiej tematyce tu jeszcze nie było. Jak wielu z Was wie, tuż za miłością do podróży stoi miłość do kawy oraz wnętrz i nawet dobrze się składa, że mieszkam w dużym mieście, w którym wybór kawiarni jest niesamowicie duży! Chciałabym Wam tu dziś zaprezentować moją subiektywną listę ulubionych, warszawskich kawiarni, do których chętnie wracam sama z książką, wstępuję po drodze po kawę na wynos czy po prostu zabieram przyjaciół. Lista będzie obszerna, a i tak nie w całości wypełniona, ponieważ nie z każdej kawiarni, które odwiedzam, mam zdjęcia, ale dlatego będą ją co jakiś czas aktualizować o nowe perełki. A Ty, drogi czytelniku, jeśli wybierzesz którąś z nich na miejsce swojej celebracji dnia z kawą koniecznie daj mi znać na instagramie!🖤

1. Charlotte
ŚRÓDMIEŚCIE

Pewnie dla wielu miłośników dobrej kawy, pięknych, jasnych i przestronnych miejsc w dodatku ulokowanych w najpiękniejszych częściach miasta nie będzie zdziwieniem, że sieć Charlotte znalazła się w moim rankingu. Do tej pory odwiedziłam ich cztery lokalizacje: Charlotte plac Zbawiciela (Warszawa), Charlotte Menora plac Grzybowski (Warszawa), Charlotte Wrocław, Charlotte Kraków. Każde z tych miejsc jest przyrządzone z największą starannością, a ich kolorystyka wnętrz kompletnie wpasowuje się w moje gusta. Jak już będziecie na miejscu - koniecznie zjedzcie "Śniadanie Charlotte" i wybierzcie do tego białą czekoladę.

2. Ministerstwo kawy
ŚRÓDMIEŚCIE

             
Tuż niedaleko Charlotte znajduje się kolejna świetna kawiarnia, którą jest Ministerstwo kawy zlokalizowane przy Placu Zbawiciela. Wnętrze jasne, gdzieniegdzie zdobione pięknymi, ręcznie robionymi kafelkami (patrz zdjęcie pierwsze). Podłoga wyłożona starymi klepkami, a wystrój dopełniają jasne, drewniane stoły i duże okna. Jest klimat. I pyszna kawa!

3. How you doing
ŚRÓDMIEŚCIE

Znajdą się fani kultowego serialu friends? No pewnie, że się znajdą!🙂 I tak się składa, że mam coś dla Was - kawiarnię inspirowaną właśnie tym serialem. Na miejscu znajdziecie popularną kanapę wzorowaną na tę, która była oblegana przez przyjaciół, gdy spotykali się na kawę w Central Perk.
Lokalizacja : Plac Konstytucji.

4. STOR na Tamce
POWIŚLE

.       
Cafe STOR to moje TOP 3 najlepszych kawiarni w Polsce. Punkt na Tamce był pierwszym w Warszawie, ale niedawno otworzyła się jej siostra na ulicy Brackiej w centrum stolicy. Koniecznie wpadnijcie do STORa!

5. STOR na Brackiej
ŚRÓDMIEŚCIE

.            
Tu nic więcej pisać nie trzeba :) Uwielbiam tę kawiarnię, ich wnętrze, kawę, każdy najmniejszy detal (spójrz na dno swojej filiżanki, gdy już dopijesz kawę ;)). A te wegańskie kanapki? PYCHA!
PS W STORze na Brackiej znajdziecie uwielbiane przeze mnie mini drugie piętra, gdzie z góry widać całą kawiarnię.

6. Eden Bistro
SASKA KĘPA

.            
Obok Eden Bistro nie da się przejść obojętnie, ale paradoksalnie niejeden ją zauważył! Kawiarnia dobrze schowana przed miejską dżunglą zlokalizowana jest między blokami na Saskiej Kępie. Najpierw wchodzisz przez bramę na podwórko jak do starek kamienicy, a następnie wybierasz, czy skosztujesz ich kawy na dworze w mini szklarni czy w starej kamienicy przerobionej na kilkupiętrowe Bistro.

7. Secret Life Cafe
ŻOLIBORZ

.            
Zlokalizowane na warszawskim Żoliborzu pośród starych, klimatycznych kamienic. W środku klasyczne i proste meble, surowe ściany, rośliny. Na zewnątrz mały ogródek, leżaki i drewniane skrzynki zamiast stolików. Ściana głównego wejścia ozdobiona czerwoną cegłą, a ostateczny klimat zapewniają rozwieszone lampki. Uwielbiam Żoliborz i jak tylko jestem w okolicy, to nie mogę powstrzymać się od odwiedzin.

8. El Krepel
ŚRÓDMIEŚCIE

.            
Kawiarnia, której nie sposób ominąć, a dziewczyny zjeżdżają się z całej Polski, by napić się różowej kawy i zrobić sobie zdjęcie na tej niepowtarzalnej ścianie! Zdobienia dopracowane w każdym, najmniejszym calu przez ręcznie dobierane z całego kraju kwiaty, przez białe, różowe i marmurowe dodatki, aż do drewnianej belki u sufitu, która wprowadza w bardzo boho stylu.

9. Loreta Bar
CENTRUM

Kawa, a może drink z widokiem na centrum Warszawy, w tym na ten charakterystyczny budynek, jakim jest Pałac Kultury? Bar mieszcząca się na ostatnim piętrze hotelu Puro. Znajdziecie tam wyjście na taras z takimi oto widokami! Samo wnętrze Baru również zasługuje na uwagę. Miejsce świetne na wieczorne wyjścia z przyjaciółkami.

10. Etno Cafe
ŚRÓDMIEŚCIE

Tak samo, jak Charlotte, Etno posiada wiele swoich punktów na mapie Polski. Tam nie tylko napijesz się dobrej kawy, ale i zjesz pyszne śniadanie. Podobno serwują tam genialną Szakszukę! W środku dużo miejsca, drewniane akcenty, duże okna i rośliny. Ponadto fajnie zaprojektowane oddzielenie dwóch części kawiarni poprzez metalowe stelaże na rosliny.
Lokalizacja: Warszawa, ulica Marszałkowska.

11. Cafe Roślina
STARE BIELANY

             
Roślinna kawiarnia znajdująca się na Starych Bielanach i podobnie do innych mieści się w okolicy starych kamienic. Kiedyś miałam taką tradycję, że raz w tygodniu zabierałam kolegę z uczelni i szukaliśmy nowych kawiarni w okolicy naszego kampusu (było to w czasie okienek między zajęciami). Świetne czasy, które przypomina mi właśnie ta kawiarnia!

12. Forum
ŚRÓDMIEŚCIE

             
Miejsce na pewno inne, niż wyżej wymienione, ale na swój sposób posiada interesujący klimat. Stoliki inspirowane na stare parapety w blokach, obdrapane ściany, stara klepka na podłodze i metalowe krzesła żywcem wyjęte ze szkolnej klasy, ale w połączeniu dają super efekt.

13. Cafe de la Poste
STARE BIELANY

             
To również jedno z tych miejsc odwiedzonych przypadkiem w ramach poszukiwań za pięknymi kawiarniami! Niestety miejsce nie było jakoś niesamowicie rewelacyjne, ale zdarzało mi się tam wracać. Kawa tania i dobra.

14. Francuska 30
SASKA KĘPA

             
Cała ulica Francuska jest odzwierciedleniem Francji. Pełno na niej klimatycznych restauracji i innych śniadaniowych miejsc. Jednym z nich jest ta kawiarnia na F30. Rozłożonych parasoli nie da się nie zauważyć, więc mam nadzieję, że tam traficie!

15. Bristol
STARE MIASTO

             
Dzięki aplikacji na telefonie i o zgrozo właśnie nie pamiętam jej nazwy... możecie wykreować swój własny napis czy grafikę na piance swojego cappuccino! Niestety w tak kultowym hotelu cena kawy różni się o kilka złotych. W smaku raczej jak normalna kawa, ale dodatek w formie dowolnego napisu - bomba!

16. Green Cafe Nero
SKRZYŻOWANIE AL. JEROZOLIMSKIE I BRACKA

Do sieciówek nic nie mam, a wręcz za smak kawy uwielbiam Nero :) W dodatku każda ich kawiarnia jest super przystrojona. Ta miejscówka na Alejach Jerozolimskich jest świetna - mają mini drugie piętro😍

17. Urszi Cakes
TARCZYN

             
Miały być kawiarnie warszawskie... ale ta w Tarczynie, czyli w niedalekiej odległości od stolicy, jest warta swojej uwagi! My ją odwiedziliśmy, gdy byliśmy w trasie i zatrzymaliśmy się na słodką przekąskę. Na zdjęciach akurat urocza główna ściana cukierni/kawiarni, ale wnętrzem też mogą się pochwalić!

18. Cafe Capriola
SŁUŻEW
             
Piękne wnętrze, które na samą myśl przywołuje najprawdziwsze Włochy, co również możemy dostrzec w menu (same włoskie potrawy). Ceny są bardzo przyzwoite, a jedzenie i kawa pyszne. Jedyny problem to lokalizacja, a raczej jej brak w Google Maps. Akurat mieszkam nad kawiarnią, dlatego wiem o jej istnieniu i chętnie podzielę się nim z Wami - Puławska 255 (kawiarnia mieści się między salonem fryzjerskim, a sklepem meblowym, znajdziecie ją idąc wzdłuż bloku w stronę Dolinki). Kawiarnię prowadzi młoda dziewczyna z ogromnym zapałem i po każdej wizycie dzięki niej wychodzę z uśmiechem na twarzy❤️

Tych kawiarni jest naprawdę o wiele więcej i są równie godne uwagi, ale niestety nie mam do nich zdjęć... Niedługo po COVID-19 odświeżę swoją pamięć i na nowo odwiedzę te wszystkie świetne miejsca, a i zaktualizuję listę o nowe pozycje.

Byliście już w której z tych kawiarni? A może znacie jakieś kawiarnie, których na tej liście nie ma? Koniecznie się podzielcie nimi ze mną!