Obsługiwane przez usługę Blogger.

30 najlepszych ciekawostek o rajskiej Słowenii.

Pewnie wiele razy zastanawialiście się gdzie wyjechać na wakacje dalej, niż polskie morze lub góry (które uwielbiam) lub po prostu na wypoczynek. Różnorodne krajobrazy, masa atrakcji dla tych żądnych przygód oraz dla rodzin z dziećmi. Mi na myśl od razu nasuwa się Słowenia, którą miałam okazję odwiedzić w 2015 roku kiedy to pierwszy raz brałam udział w mini Eurotripie.

Słowenia to bez wątpienia kraj różnorodny, piękny i zachwycający. Państwo niewielkie, bo 15 razy mniejsze od Polski, a przy tym w 62% zalesione, co daje mu 3 miejsce na liście najbardziej "zielonych" krajów Europy. Przejrzyste jeziora i rzeki, wąwozy, trasy trekkingowe górskimi szlakami? Tak, i to wszystko w jednym miejscu. My na zwiedzanie poświęciliśmy 3 dni, z czego podczas jednego kolega zdobywał najwyższy szczyt Słowenii - Triglav 2 864 m.n.p.m.
Czy wiedziałeś, że...
1. W Słowenii rośnie najstarsza winorośl na świecie i liczy sobie już prawie 500 lat. Znajduje się w drugim co do wielkości mieście - Mariborze.
2. W Słowenii znajduje się dużo źródeł wód termalnych.
3. Jest 3 najbardziej zalesionym krajem Europy, a odsetek drzew wciąż się zwiększa. Rocznie sadzi się tu aż 1,2 mln nowych sadzonek.
4. Lipa oraz jej liście są symbolami słoweńskiej tożsamości.
5. Jest jednym z najbardziej zasobnych w wodę krajów w Europie. Długość rzek, strumieni i potoków wynosi łącznie 30 000 km
6. Słowenia jest wizytówką europejskich win. Znajduje się tu aż 14 regionów i 3 obszary, w których uprawia się winorośl.
7. W Słowenii znajduje się jedna z największych populacji niedźwiedzi brunatnych w Europie - po lasach wędruje ich około 700.
8. Jezioro Bohinj i Bled to najbadziej znane słoweńskie jeziora.
9. Można powiedzieć, że ule i miód są drugą religią Słoweńców. Na zaledwie 2 mln mieszkańców, 90 000 z nich to pszczelarze.
10. Największym atrybutem kraju są sami Słoweńcy - pewni siebie, spokojni, tolerancyjni i gościnni.
11. Pierwszym krajem, które uznał Słowenię za kraj, była Chorwacja, a pierwszym krajem, który uznał Chorwację za kraj, była Słowenia.
12. Triglavski Park Narodowy jest jednym z najstarszych parków narodowych w Europie (1906 r.)
13. Słowenia posiada ponad 7 000 km szlaków turystycznych.
14. W 1991 r. Słoweńcy odzyskali niepodległość po krótkiej, 10-dniowej wojnie.
15. 25 czerwca 1991 r. ogłosiła niepodległość od Jugosławii.
16. Słowenia jest bardzo różnorodnym i ciekawym krajem. Jako jedyny kraj w Europie łączy Alpy, Morze Śródziemne, Równinę Panońską i Kras.
17. 216 km kwadratowych - tyle zajmują winnice w Słowenii.
18. Ma największą liczbę jaskiń na świecie! Jest ich w Słowenii ponad 10 000.
Jezioro Bled
19. Na wyspie, która zlokalizowana jest na Jeziorze Bled, znajduje się kościół. Jego poprzednią patronką była bogini miłości - Živa. Po przyjęciu chrześcijaństwa mieszkańcy zmienili patronkę na Maryję.
20. Do ww. kościoła prowadzi 99 schodów. By małżeństwo było długie i szczęśliwe, pan młody powinien wnieść wybrankę przed ołtarz po wszystkich 99 schodach.
21. Największa skocznia świata znajduje się w Słowenii, na której miało miejsce 60. rekordowych skoków świata.
22.W 2017 r. Słowenia niewiarygodnie wysoki poziom 96 ze 100 szczegółowych wskaźników obejmujących zrównoważonego rozwoju obejmujących środowisko i klimat, kulturę, przyrodę i różnorodność biologiczną.
23. Słowenia jest rajem różnorodności biologicznej. Zawiera 1% światowych organizmów na 0,004% powierzchni Ziemi.
24. Lipa Najevnik w słoweńskim regionie Koroška ma 700 lat i obwód 10 m.
25. W 1918 r. Słoweńcy dołączyli do Serbów i Chorwatów tworząc nowe, wielonarodowe państwo, które 1929 r. zostało nazwane Jugosławią.
26. Słowenia jest krajem o największej liczbie budynków sakralnych na mieszkańca w Europie. Znajduje się tu ponad 3 000 kościołów, kaplic i zabytków sakralnych.
27. W Słowenii znajduje się aż 260 wodospadów, z których najwyższym jest Boka.
28. Ptuj jest najstarszym miastem słoweńskim i zostało zbudowane na rzymskich fundamentach.
29. Słoweńska komunikacja jest tak dobrze rozbudowana, że można wygodnie i bez problemu dostać się do dowolnego punktu w kraju,
30. W Słowenii został odkryty najstarszy muzyczny instrument na świecie i jest nim piszczałka z kości.
W związku z tym, że Słowenia jest dość małym krajem, jej mieszkańcy mają na ten temat kilka śmiesznych powiedzeń:
— Kiedy w Lublanie ktoś kichnie, w Mariborze ludzie otwierają parasole.
— Aby romantyczny spacer wzdłuż słowiańskiego wybrzeża był wystarczająco długi, trzeba zawracać przynajmniej 10 razy.
— Podczas konkursu skoków w Planicy skoczkowie muszą mieć ze sobą paszporty, na wypadek gdyby przelecieli przez granicę 😀

Islandia w lutym. Ile wydaliśmy? Co zobaczyliśmy?

W końcu nastał czas, by podsumować naszą islandzką przygodę. Minęło już kilka tygodni, odkąd pierwszy raz postawiliśmy stopę, ale wspomnienia wciąż są świeże i chętnie do nich wracamy. Nie obyło się bez przygód, kapryśnej pogody, upadków na lodzie, zamkniętych dróg i konieczności zmiany planów. Ale jedno w tym całym zamieszaniu jest pewne - na wyspę lodu i ognia na pewno wrócimy.

Na Islandię przylecieliśmy 11 lutego wieczorem, co dało nam dodatkową noc i możliwość rozpoczęcia zwiedzania już od samego rana dnia następnego. Łącznie zabawiliśmy na wyspie 4 dni i 4 noce. W tym czasie zwiedziliśmy większość atrakcji znajdujących się tuż przy sławnej drodze nr "1". W przygodę ruszyliśmy z Reykjaviku kierując się na wschód, kolejno na północ, by następnie poświęcić całą noc na dojazd do noclegu po zachodniej części wyspy i zatoczyć koło wracając znów do stolicy. 

Wyruszaliśmy nim jeszcze wzeszło słońce, spędziliśmy wiele godzin w naszych tymczasowych czterech ścianach na kółkach, które były fenomenalnym rozwiązaniem podczas przemierzania wyspy. I wiecie co? Mimo, iż przed wyjazdem spotkałam się z opiniami, że Islandię będę podziwiać tylko i wyłącznie przez samochodowe okno, albo że porywamy się z motyka na słońce, to uważam, że mój plan wyjazdu był perfekcyjnie opracowany. Jedynie pokrzyżowała go pogoda, na którą nie mamy żadnego wpływu, co też się zdarza i dumnie przyjęłam to na siebie. Będzie co zwiedzać przy następnej wizycie!
Jaki samochód?
Każda trasa wymaga innego samochodu. Jeśli wybierasz codzienny dojazd i powrót do jednej bazy wypadowej to myślę, że zwykły osobowy samochód powinien sobie poradzić (tak też mieliśmy podane w poradniku od wypożyczalni). Jeśli chcesz jechać w interior, czyli w tę część wyspy, w której nie znajdziesz miast, a jedynie wszechobecną naturę, zdecydowanie wybierz auto odpowiadające trybowi jazdy off road. Jeśli, tak jak my, zimową porą chcesz zwiedzić większy kawałek wyspy, pokuś się na auto 4x4. W poradniku dostrzegliśmy zdanie, które brzmiało mniej więcej tak: samochód 4x4 wcale nie jest Ci potrzebny, ale by czuć się spokojniej i mieć większy komfort jazdy, wybierz auto z napędem na cztery koła. Dodatkowo w takich autach macie już zainstalowane kolce w oponach, by łatwiej się poruszać po lodzie. Kilka razy, przy mocniejszych podmuchach wiatru, dosłownie zarzucało naszym samochodem, a jechaliśmy naprawdę... mozolnie. Miejscowi bez trudu nas wyprzedzali z dość spora prędkością.

Wypożyczenie auta
Niezbędnym warunkiem, by prowadzić auto, bez wątpienia jest prawo jazdy, ale wiele wypożyczalni pobiera większą opłatę za wynajem osobom, które mają mniej, niż ukończone 26 lat. W dodatku trzeba doliczyć sobie niezbyt mała sumę na depozyt - nas to wyniosło 11 000 zł.

Ubezpieczenie na auto?
Okej, jak już jesteście w wypożyczalni, to dokładnie zróbcie zdjęcia auta, które właśnie bierzecie pod swoją opiekę. Dlaczego to tak istotne? Już wyjaśniam. Islandzkie drogi często pokrywa żwir, którego używa się tak jak u nas piasku na lód. W dodatku to dość kamienista wyspa, już sama w sobie, więc o zadrapania na karoserii nie trudno. Czy warto brać ubezpieczenie od zadrapań? My jednak odpuściliśmy, ze względu na dość spory koszt dzienny, a i nasz samochód nie był w jakimś idealnym stanie, ale... Tutaj jesteśmy w głębi ducha sobie niezmiernie wdzięczni, za wykupienie ubezpieczenia na przednią szybę. Już pierwszego dnia doznaliśmy małego uszczerbku na jej... powierzchni. Tak, pękła nam przednia szyba, przez taki jeden, malutki kamyczek, który odprysł gdzieś komuś spod koła. Przynajmniej nie musimy się zadłużać, by spłacić taką małą szkodę.

Nasza trasa
Nie jest to jakieś odkrycie Ameryki... a właściwie Islandii, że zrobiliśmy sobie rundkę główną drogą nr "1" wokół całej wyspy, ja doskonale o tym wiem. Ale naprawdę się nie spodziewałam, że tak idealnie nam się wszystko zgra z moim wymierzeniem czasu na dojazd z jednego punktu do drugiego z uwzględnieniem, że mogą wystąpić słabe warunki pogodowe i nie będziemy jechać tyle, ile akurat znaki nam pozwalają. Albo, że wyliczę nam czas akurat tyle, ile go faktycznie potrzebowaliśmy, by wyjść z samochodu, napatrzeć się na to, na co akurat patrzyliśmy, przejść się, zobaczyć to z innej perspektywy, zrobić zdjęcia (a samowyzwalacz bywa czasochłonny). Naprawdę, jedyne dwie sytuacje, że wyskoczyliśmy z auta na szybką fotę i do niego wracaliśmy wystąpiły w niespodziewanych sytuacjach, gdy zobaczyliśmy przy drodze, skierowane głowami w naszą stronę, przepiękne konie islandzkie, lub spełnialiśmy moją fotograficzną fantazję na środku drogi z widokiem na góry😉

Nie każdy zna topograficznie Islandię, a ja nie potrafię totalnie w grafikę, także na całe szczęście pozostają mi słowa. Nasza podróż rozpoczęła się z Reykjaviku (to ten punkt A w lewej dolnej części wyspy). Kierowaliśmy się "jedynką" na wschód, mając przystanki kolejno w punktach B, C, D, E, F, G oraz H był naszym noclegiem. Analogicznie wyglądały nasz kolejne dni, ale każdy z osobna opiszę wraz ze zdjęciami poniżej.

Planowanie trasy
Zaplanowanie trasy tak, by czasowo się ze wszystkim wyrobić, nie należało do najłatwiejszych w minionym roku. Najpierw znaleźć te wszystkie piękne miejsca, później je

posegregować, do których bardziej, a do których mniej warto jechać, później wrzucić to na mapę, dopasować noclegi i wiele innych. Pokażę Wam, jak wyglądało planowanie naszej trasy na przykładzie pierwszego dnia:

— jeśli planujesz wyjazd zimą, warto sprawdzić o której jest wschód, a o której zachód, dzięki temu będziesz mógł wykorzystać cały, zimową porą i tak już krótki, dzień.

— zaznacz na mapie co chcesz zobaczyć; google maps mają fajną opcję zaznaczania ich flagami "zaznacz" a następnie "want to go"

— ja osobiście planowałam wyjazd w wersji papierowej najpierw pisząc odcinek drogi np.: Reykjavik —> Strokkur 107 km - wg mapy 1 h 20 min (a w założeniu dawałam nam 2 h na dojazd na wszelki wypadek) + 45 minut pobytu ze zdjęciami. Dzięki zawyżaniu czasu podczas dojazdu i na samym miejscu w razie co uzyskiwałam dodatkowe minuty.

— następnie po wyliczeniu każdego odcinka wrzuciłam do na rozpiskę całego dnia, a więc:

7:00 wyjazd —> 2h drogi do Geysiru, co daje nam 9:00 (wschód słońca o 9:33) + 45 min pobytu na miejscu = 9:45 - 10:00 —> 1h drogi na Kerid to 11:00 + 30 min pobytu i tak dalej :)

— po wyliczeniu znów odpal google maps, ale w wersji komputerowej, by zrobić trasę z podziałem na dni, jak na mojej pierwszej mapie, dzięki czemu zawsze możesz do niej wrócić podczas wyjazdu.

Co zobaczyć podczas 4 dni zimą?
Tutaj podaję tylko i wyłącznie to, co mnie interesowało. Jedni zdecydują się na wodospady po drodze, inni wybiorą wrak samolotu Dakota, do którego trzeba iść 8 km piechotą. Polecane przeze mnie miejsca są z tym mocno popularnych turystycznie, ale warte swoich odwiedzin (chociaż wiem, jak inni turyści potrafią popsuć humor, lub co gorsza cały urok miejsca!).

Dzień pierwszy
Tak na mapie prezentuje się nasz pierwszy dzień na Islandii. Wyjeżdżaliśmy mniej więcej z punktu A, kierując się na Geysir, następnie do Krateru Kerid, by w końcu wjechać na "jedynkę" i kontynuować trasę wzdłuż południowego wybrzeża na wschód wyspy.

1. Geysir
Zobaczyć i usłyszeć wybuch gejzeru na własne oczy to nie byle doświadczenie, a na pewno niecodzienne. Niestety, wybuchu Geysiru raczej się nie doczekacie. Trzęsienie ziemi w 2000 roku spowodowało sporadyczność jego wybuchów i zmniejszenie wysokości erupcji. Aktualnie Geysir znajduje się w fazie uśpienia.

Ponadto ciekawostką na pewno będzie to, że jest uznawany ojcem wszystkich gejzerów, ale nie ze względu na swoją siłę czy wielkość. Jako pierwszy pojawił się w literaturze opisującej to zjawisko. Islandczycy nazwali go Geysir'em od czasownika "geysa", co z kolei oznacza "tryskać".

W czasach swojej świetności tryskał wodą na 70-80 m, a i zdarzało mu się wystrzelić wodę na 150 m.
2. Strokkur
Geysir nie wybuchł? Słuchajcie, nic straconego! Tuż obok znajduje się aktywny gejzer Strokkur, którego wybuchy można zaobserwować co 5-10 minut, a i zdarzało się, że czekaliśmy tylko 3 min i strzela wodą na 25-35 m. Są pewne kryteria, które nadają miano "gejzeru". Jego wybuchy muszą być okresowe, przy czym wysokość wytrysku też ma znaczenie. Dlatego też Strokkur jest jedynym, słusznie nazywanym, aktywnym gejzerem na Islandii.

3. Krater Kerid
Dziś uważa się, że był to wulkan stożkowy, który po wybuchu zapadł się do pustej komory magmowej, a miało to miejsce 6500 lat temu. Woda, która zgromadziła się wewnątrz krateru nie pochodzi z opadów atmosferycznych, lecz jest to źwierciadło wód gruntowych, które znajdują się pod powierzchnią krateru.

Więcej na temat Krateru, wraz z cenami wstępu, znajdziecie pod tym wpisem: Wulkan Grimsnes i jezioro wulkaniczne Kerid.

4. Wodospad Seljalandsfoss
65-cio metrowy wodospad widoczny już głównej drogi nr 1. Jak na islandzkie warunki jest on dość skromnym wodospadem. Uformował się na odsłoniętym klifie, który powstał pod koniec ostatniej epoki lodowcowej, podczas której w tym miejscu przebiegała linia wybrzeża.

Więcej na temat wodospadu i cen parkingu pod tym linkiem: Islandzkie wodospady: Seljalandsfoss, Gljufrabui i Skogafoss.
5. Wodospad Gljufrabui
Jest sąsiadem wodospadu spod numer 4. Znajduje się w wąskim kanionie przypominającym jaskinię. Spada z 40 m i w locie rozgałęzia się na dwa strumienie. By obejrzeć go od środka, trzeba przedostać się przez rwący, zimny strumień.

Więcej na temat wodospadu i cen parkingu pod tym linkiem: Islandzkie wodospady: Seljalandsfoss, Gljufrabui i Skogafoss.
6. Wodospad Skogafoss
Skógafoss jest jest ostatnim odcinkiem rzeki Skógá, która wypływa z dwóch lodowców - Eyjafjallajökull oraz Myrdalsjökull. Strumienie łączą się w górach i płyną kanionem Skogargil aż do urwiska, tworząc wodospad Skógafoss.

Wodospad jest jednym z największych w Islandii. Woda spada z wysokości 62 metrów przy szerokości 15 metrów i uderza z niesamowitą siłą, tworząc lekką mgiełkę, dzięki której okolice wodospadu pokrywa jaskrawo zielony mech (podczas naszej wizyty przykryty lekką warstwą śniegu).

Więcej na temat wodospadu i cen parkingu pod tym linkiem: Islandzkie wodospady: Seljalandsfoss, Gljufrabui i Skogafoss.
7. Półwysep Dyrholaey
Jest to niewielki, skalisty półwysep na południu Islandii. Przypuszcza się, że około 80 tysięcy lat temu był on oddzielną wyspą, który na wskutek podwodnej erupcji wulkanicznej został przyłączony do lądu.
8. Reynisfjara
Piękna, magiczna i niebezpieczna. Tak właśnie bym opisała czarną plażę Reynisfjarę, czyli uznaną za jedną z najpiękniejszych, nietypowych i nietropikalnych plaż na świecie. Znajduje się, w całej swojej okazałości, na południu Islandii, oddalona o 190 km na wschód od Stolicy, tuż przy małej wiosce rybackiej Vik i Myrdal.

Cały, obszerny wpis na temat Reynisfjary znajdziesz pod tym linkiem: Ile odcieni może mieć czerń? Jedź na Reynisfjarę przekonać się sam.

Dzień drugi
Dnia drugiego przemierzaliśmy wyspę z południa na północ i ogólnie chcąc uniknąć silnych wiatrów, które miały nadejść późnym popołudniem, wyruszyliśmy bardzo wcześnie rano podziwiać lodowiec, następnie kierowaliśmy się do jeziora lodowcowego i diamentowej plaży, by cało i szcześliwie dojechać na nocleg.
9. Lodowiec Svinafellsjökull
Lodowiec, który odegrał już kilka ról w światowej sławy produkcjach filmowych. Można go podziwiać m. in. w kosmicznej odsłonie filmu Interstellar, albo jako północne rubieże Westeros w Grze o Tron lub fragment, w którym młody Bruce Wayne trenował tam sztuki walki, by później stać się Batmanem.
10. Jökulsarlon
Jest najgłębszym jeziorem znajdującym się na Islandii o maksymalnej głębokości 248 m, mającym przy tym powierzchnię 18 km kwadratowych. Widoczne góry lodowe, które znajdują się w jeziorze, są odłamkami lodowca i mają ponad 1000 lat. Jezioro Jökulsarlon zaczęło powstawać w 1934 roku, kiedy to lodowiec Breidamerkurjökull zaczął się wycofywać. Wiecie skąd pochodzi jego błękitno lagunowy kolor? Otóż wydobywa się z połączenia wody słodkiej - z lodowca, oraz słonej - z oceanu. Ponadto w jeziorze gromadzą się foki, które nieśmiało wystawiają główkę nad wodę, by poźniej zanurkować na kilkanaście minut w poszukiwaniu ryb.

11. Diamond Beach
Przy ujściu jeziora, w miejscu w którym wpada do oceanu, znajduje się kolejna czarna plaża. Jednak zdecydowanie ma coś, czego inne nie posiadają i tym czymś są porozrzucane przez fale oceanu bryły lodu. Widząc to na własne oczy,  nie podajemy wątpliwości nazwie, bo bryły, które swoją drogą mają setki lat, naprawdę przypominają diamenty!
12. Islandzkie konie
Islandzkie konie, do wulkanicznej krainy, przybyły wraz z pierwszymi ludźmi i pozostały im wiernymi towarzyszami, aż po dziś dzień. W 982 roku islandzki parlament uchwalił prawo, które zabraniało importu innych raz na wyspę, co oznacza, że przez ponad 1000 lat konie żyły w całkowitym odosobnieniu, dzięki czemu powstała jedna z najczystszych raz koni na świecie. Przeciętny osobnik żyje nawet do 40 lat.
Islandia to zdecydowanie piękne, malownicze widoki, których nawet podczas jazdy samochodem nie brakuje. Wiele z nas decyduje się też na zrobienie zdjęć na drodze, z pięknym krajobrazem w tle. Pamiętajmy jednak mimo, że nie ma tam korków, a inne samochody mijamy raz na pół godziny, to zabronione jest stawanie na drodze. Ja osobiście bardzo długo się czaiłam na podobne zdjęcie, aż znaleźliśmy małą zatoczkę przy drodze, by nie stwarzać niepotrzebnego zagrożenia.

Dzień trzeci
Trzeciego dnia, jak już wcześniej wspomniałam, zobaczyliśmy... niewiele. Jedynie potężny sztorm zza hotelowego okna. Piliśmy hektolitry kawy, rozmawiając, przeglądając zdjęcia, czasem przysypiając i co chwilę sprawdzając sytuację islandzkich dróg (zamknięto całą wyspę). Na powyższej mapie zaznaczyłam miejsca, które mieliśmy wtedy odwiedzić. Może komuś się przydadzą!

Dzień czwarty
Nim się obejrzeliśmy, a minął już nam cały wyjazd. Przed nami był ostatni dzień eksplorowania wyspy i 3 godziny rozkoszy w rajskim Blue Lagoon. Ale po kolei! Sprawdźcie, co udało nam się tego dnia jeszcze zobaczyć!

13. Arnarstapi
To miejsce jest tak piękne w całej swojej okazałości, że dosłownie zaniemówiliśmy. Początkowo szukaliśmy góry Kirkjufell, by stamtąd dojechać do Arnarstapi zobaczyć wyżej zaprezentowany łuk skalny. Do Kurkjufell nie dojechaliśmy, a w małej wiosce rybackiej zostaliśmy po prostu oczarowani i nic więcej tu nie napiszę, bo półwysep Snæfellsnes zasługuje na osobny wpis. Mam masę pięknych zdjęć, która musi ujrzeć światło dzienne, a tutaj, w ogólnym podsumowaniu nie ma na to miejsca.
14. Blue Lagoon
Na Blue Lagoon nie zawitalibyśmy, gdybym nie została na to namówiona. Osobiście chciałam skorzystać z tej darmowej, bardzo ubogiej wersji, by nie podbijać już i tak sporych kosztów. Ale stało się. Kupiliśmy bilety na godzinę 16:00 i dzięki dobremu rozplanowaniu trasy udało nam się idealnie wbić w godzinę. Wylot mieliśmy ok 22, samochód mieliśmy odstawić ok 2-3 h przed lotem, więc na nasz upragniony relaks mieliśmy 4 godziny i uważamy, że gdybyśmy mieli spędzić tam cały dzień, to byśmy się zwyczajnie zanudzili. Także polecamy +/- 4 h w tym błękitnym raju.

Ciekawostką na pewno będzie pochodzenie Blue Lagoon. Jest ona efektem ubocznym znajdującej się opodal elektrowni geotermalnej. Woda pozyskiwana jest z głębokości 2000 m pod powierzchnią ziemi, najpierw schładzana, a dopiero później tłoczona do basenów. W dodatku dookoła otaczają nas wulkaniczne skały, a dymiącą wodę widać już z oddali. Ponadto dzięki swoim leczniczym właściwością i niepowtarzalnej barwie jest wpisana na listę 25 cudów świata.


Podsumowanie kosztów
Staraliśmy się nie przepłacić za tej wyjazd i myślę, że jak na dwuosobową ekipę podołaliśmy temu zadaniu. Wiecie, koszt wypożyczenia auta, jak i za paliwo spada jedynie na 2, a nie na 4 osoby, tak samo za noclegi. W przyszłości chcemy wybrać jeden z cieplejszych miesięcy i pojechać na Islandię pod namiot, robiąc trasę 50/50 autem i rowerem!

  • Wypożyczenie auta na 5 dni: 870 zł/2 os. ( w tym 139 zł za ubezpieczenie)
  • Paliwo: 900 zł/2 os. (łącznie 1800 przejechanych km)
  • Drobne zakupy żywnościowe: 119 zł/2 os. (większość wzięliśmy z Polski)
  • Przejazd przez tunel do Akureyri: 47 zł
  • 4 noclegi ze śniadaniem: 1091 zł
  • Loty z wykupionym bagażem podręcznym: 484 zł/1 os.
  • Pociągi na trasie: Warszawa - Gdańsk 30 zł/1 os, Gdańska - Warszawa 30 zł/1 os.
  • Blue Lagoon: 380 zł/1 os.
Łącznie na osobę wyszło nam 2057,5 + 380 zł ponadplanowo za Blue Lagoon = 2437,5 zł / 1 os.


Ile odcieni może mieć czerń? Jedź na Reynisfjarę przekonać się sam

Piękna, magiczna i niebezpieczna. Tak właśnie bym opisała Reynisfjarę, czyli uznaną za jedną z najpiękniejszych, nietypowych i nietropikalnych plaż na świecie. Czarna plaża w całej swojej okazałości, znajduje się na południu wyspy, oddalona o 190 km na wschód od stolicy - Reykjaviku, tuż przy małej wiosce rybackiej Vik i Myrdal.

Skąd ten czarny kolor?
Czarna plaża swój kolor piasku... a właściwie po bliższym rozpoznaniu kamyczki różnej wielkości, zawdzięcza wylewającej się po erupcji wulkanu lawie podczas ostatniej epoki lodowcowej, a jak wiadomo, na Islandii wulkanów nie brakuje. Wypływająca lawa tuż po zetknięciu się z wodą oceanu stygła. Nad resztą popracowały fale wraz z wiatrem, tworząc drobne kamienie, po których dziś możemy tam stąpać.

Pochodzenie nazwy "Reynisfjara"
Geneza nazwy ma znacznie głębszą historię, niż można przeczytać w internecie. Większość po prostu uważa, iż Reynisfjara pochodzi od pobliskiej, turfowej góry o nazwie "Reynisfjall", która utworzyła się po wybuchu wulkanu w ostatniej epoce lodowcowej. Na domiar tego teraz już wiemy, że końcówka "fjall" prawie zawsze zaprowadzi Was na wyżyny, a "fjara" na plaże, lub po prostu nad ocean.

Ale wracając do głębszej genezy... Wszystkie nazwy Reynisfjara, Reynisfjall, Reynisdrangar (o tym później) nie wzięły się znikąd. Otóż swoje nazwy zawdzięczają bogatemu Norwegowi, który nosił nazwisko Reynir i jako pierwszy przybył i osiadł w tej okolicy. W takim wypadku Reynisfjara dosłownie znaczy "plaża Reynira".
Reynisdrangar
Bazaltowe kolumny, stojące w wodzie, nieopodal czarnej plaży, które swym kształtem przypominają... zatopiony statek. Tak, jak to na Islandię przystało, za tym też stoją pewne wierzenia i legendy, ale o tym zaraz, a mowa tutaj o Reynisdrangar.

Wspomniane formacje skalne są pozostałością wielkich bazaltowych klifów morskich. Ich strzelisty kształt wygląda z oddali niesamowicie, dając przy tym magiczny klimat temu miejscu, a gdy trafi Wam się jeszcze ponura pogoda, to o ironio, naprawdę się zakochacie.

Jak powstały Reynisdrangar?
Podczas ostatniej epoki lodowcowej skały te były połączone w jedno wraz z pasmem górskim Reynisfjall. Niestety wskutek erozji silnego wiatru oraz mocno uderzających o nie fal, skały ostatecznie zostały oddzielone od lądu. Erozja dzieje się po dziś dzień stopniowo zmieniając ich kształt i wygląd. Śpieszcie się je oglądać!

Reynisdrangar w wierzeniach
O bazaltowych skałach krąży wiele wierzeń, mitów i historii, ale te dwie, które za chwilę przytoczę, są najpopularniejsze ze wszystkich.

1. Pierwsza z legend głosi, iż znajdujące się przy czarnej plaży bazaltowe były niegdyś trollami, które próbowały wyciągnąć na brzeg pływające w oddali statki. Niestety, ze swoich pieczar znajdujących się na czarnej plaży, mogły wychodzić jedynie po zmroku. Pewnego razu zdecydowały się wyjść na polowanie zbyt późno i zastał ich świt, zamieniając trolle w skały.

2. Druga, która jest moim faworytem brzmi następująco. Podobnie jak w poprzedniej - trolle wyszły na polowanie, ale tym razem toczyły długą walkę z trójmasztowym statkiem. Kiedy wzeszło słońce, trolle zostały zamienione w kamienie, a statek, jak widać na powyższym zdjęciu - został zamieniony w trzy bazaltowe słupy noszące dziś nazwę Reynisdrangar.

Jak zdążyliście zauważyć, większość islandzkich wierzeń ogrywa się na podłożu dnia i nocy. Prawdopodobnie przez geograficzne położenie wyspy. Zimą dzień rozpoczyna się o godzinie 11 i trwa zaledwie 4 godziny, natomiast latem można doświadczyć "Białe Noce", czyli bardzo długi dzień i tylko kilka godzin niepełnej ciemności.
Jaskinia Halsanefshellir
Ta pięknie wyżłobiona przez potężne fale oceanu jaskinia znajduje się we wnętrzu góry Reynisfall, która z kolei znajduje się na czarnej plaży Reynisfjara. Przez wieki jaskinia dawała schronienie nie tylko zmęczonym podróżnikom, których dopadł żywioł deszczu i drastycznie zmieniającej się pogody w ułamku sekundy. Przed deszczem i wiatrem chowały się w niej również zwierzęta, m.in. stada islandzkich owiec.

Jeśli poziom wody na to pozwoli, powinniście wejść do środka i zobaczyć na własne oczy jak wygląda. My jednak tylko rzuciliśmy okiem, ponieważ ze sklepienia jaskini zwisały dość spore sople lodowe, co wydawało się być nierozsądne, niebezpieczne oraz głupie, by wchodzić do środka. Bezpieczeństwo ponad wszystko, pamiętajcie!
Gardar, czyli słynne bazaltowe kolumny
Nietrudno ich nie zauważyć, gdyż są sąsiadują z Jaskinią Halsanefshellir, a tym samym są częścią góry Reynisfall. W oczach turystów wyglądają niczym kościelne organy, a przy tym są również niezwykle fotogeniczne i wyglądając naprawdę bajkowo na zdjęciach. W dodatku budzą zachwyt nie tylko w przyjezdnych, ale i w geologach. Nie sposób oprzeć się wdrapaniu na kilka stopni skał.

Bezpieczeństwo na czarnej plaży
Jest to dość niemiły, często tragiczny temat poruszany przed wejściem na plażę. I mimo, iż przewodnicy ostrzegają swoje wycieczki oraz mimo wielu znaków znajdujących się przed wejściem na plażę wciąż zdecydowana liczba osób nie zdaje sobie sprawy z siły rozbijających się fal o brzeg Reynisfjary. Czarna plaża była świadkiem już niejednego tragicznego w skutkach wypadku, gdzie fale wciągnęły turystów i zabrały w otchłań oceanu.

O czym, przede wszystkim, należy pamiętać udając się na Reynisfjarę:

  • Nie podchodź zbyt blisko brzegu plaży.
  • Nie zostawiaj na plaży dzieci bez opieki.
  • Nie stawaj tyłem do oceanu - siła i prędkość fal ciągle się zmienia.
  • Nie wchodź do wody w celu pływania.
Po zastosowaniu tych banalnych, ale jakże istotnych uwag nie powinno wydarzyć się nic przykrego. Niestety, ale czarna plaża słynie nie tylko ze swojej urody. Jest też uważana za najniebezpieczniejszą, ponieważ fale mają setki kilometrów i ani jednego lądu stałego, od Antarktydy aż do brzegu czarnej plaży, przez co nabierają ogromnej prędkości i wbijają się w brzeg Reynisfjary.
Reynisfjara wskakuje w moje TOP 3 najpiękniejszych, przeze mnie odwiedzonych plaż i mimo, że słońca tam raczej nie spotkamy, to czuć magię tego miejsca w powietrzu. Serdecznie polecamy się tam wybrać podczas Waszego pobytu na Islandii :)