W końcu nastał czas, by podsumować naszą islandzką przygodę. Minęło już kilka tygodni, odkąd pierwszy raz postawiliśmy stopę, ale wspomnienia wciąż są świeże i chętnie do nich wracamy. Nie obyło się bez przygód, kapryśnej pogody, upadków na lodzie, zamkniętych dróg i konieczności zmiany planów. Ale jedno w tym całym zamieszaniu jest pewne - na wyspę lodu i ognia na pewno wrócimy.
Na Islandię przylecieliśmy 11 lutego wieczorem, co dało nam dodatkową noc i możliwość rozpoczęcia zwiedzania już od samego rana dnia następnego. Łącznie zabawiliśmy na wyspie 4 dni i 4 noce. W tym czasie zwiedziliśmy większość atrakcji znajdujących się tuż przy sławnej drodze nr "1". W przygodę ruszyliśmy z Reykjaviku kierując się na wschód, kolejno na północ, by następnie poświęcić całą noc na dojazd do noclegu po zachodniej części wyspy i zatoczyć koło wracając znów do stolicy.
Wyruszaliśmy nim jeszcze wzeszło słońce, spędziliśmy wiele godzin w naszych tymczasowych czterech ścianach na kółkach, które były fenomenalnym rozwiązaniem podczas przemierzania wyspy. I wiecie co? Mimo, iż przed wyjazdem spotkałam się z opiniami, że Islandię będę podziwiać tylko i wyłącznie przez samochodowe okno, albo że porywamy się z motyka na słońce, to uważam, że mój plan wyjazdu był perfekcyjnie opracowany. Jedynie pokrzyżowała go pogoda, na którą nie mamy żadnego wpływu, co też się zdarza i dumnie przyjęłam to na siebie. Będzie co zwiedzać przy następnej wizycie!
Jaki samochód?
Każda trasa wymaga innego samochodu. Jeśli wybierasz codzienny dojazd i powrót do jednej bazy wypadowej to myślę, że zwykły osobowy samochód powinien sobie poradzić (tak też mieliśmy podane w poradniku od wypożyczalni). Jeśli chcesz jechać w interior, czyli w tę część wyspy, w której nie znajdziesz miast, a jedynie wszechobecną naturę, zdecydowanie wybierz auto odpowiadające trybowi jazdy off road. Jeśli, tak jak my, zimową porą chcesz zwiedzić większy kawałek wyspy, pokuś się na auto 4x4. W poradniku dostrzegliśmy zdanie, które brzmiało mniej więcej tak: samochód 4x4 wcale nie jest Ci potrzebny, ale by czuć się spokojniej i mieć większy komfort jazdy, wybierz auto z napędem na cztery koła. Dodatkowo w takich autach macie już zainstalowane kolce w oponach, by łatwiej się poruszać po lodzie. Kilka razy, przy mocniejszych podmuchach wiatru, dosłownie zarzucało naszym samochodem, a jechaliśmy naprawdę... mozolnie. Miejscowi bez trudu nas wyprzedzali z dość spora prędkością.
Wypożyczenie auta
Niezbędnym warunkiem, by prowadzić auto, bez wątpienia jest prawo jazdy, ale wiele wypożyczalni pobiera większą opłatę za wynajem osobom, które mają mniej, niż ukończone 26 lat. W dodatku trzeba doliczyć sobie niezbyt mała sumę na depozyt - nas to wyniosło 11 000 zł.
Ubezpieczenie na auto?
Okej, jak już jesteście w wypożyczalni, to dokładnie zróbcie zdjęcia auta, które właśnie bierzecie pod swoją opiekę. Dlaczego to tak istotne? Już wyjaśniam. Islandzkie drogi często pokrywa żwir, którego używa się tak jak u nas piasku na lód. W dodatku to dość kamienista wyspa, już sama w sobie, więc o zadrapania na karoserii nie trudno. Czy warto brać ubezpieczenie od zadrapań? My jednak odpuściliśmy, ze względu na dość spory koszt dzienny, a i nasz samochód nie był w jakimś idealnym stanie, ale... Tutaj jesteśmy w głębi ducha sobie niezmiernie wdzięczni, za wykupienie ubezpieczenia na przednią szybę. Już pierwszego dnia doznaliśmy małego uszczerbku na jej... powierzchni. Tak, pękła nam przednia szyba, przez taki jeden, malutki kamyczek, który odprysł gdzieś komuś spod koła. Przynajmniej nie musimy się zadłużać, by spłacić taką małą szkodę.
Nasza trasa
Nie jest to jakieś odkrycie Ameryki... a właściwie Islandii, że zrobiliśmy sobie rundkę główną drogą nr "1" wokół całej wyspy, ja doskonale o tym wiem. Ale naprawdę się nie spodziewałam, że tak idealnie nam się wszystko zgra z moim wymierzeniem czasu na dojazd z jednego punktu do drugiego z uwzględnieniem, że mogą wystąpić słabe warunki pogodowe i nie będziemy jechać tyle, ile akurat znaki nam pozwalają. Albo, że wyliczę nam czas akurat tyle, ile go faktycznie potrzebowaliśmy, by wyjść z samochodu, napatrzeć się na to, na co akurat patrzyliśmy, przejść się, zobaczyć to z innej perspektywy, zrobić zdjęcia (a samowyzwalacz bywa czasochłonny). Naprawdę, jedyne dwie sytuacje, że wyskoczyliśmy z auta na szybką fotę i do niego wracaliśmy wystąpiły w niespodziewanych sytuacjach, gdy zobaczyliśmy przy drodze, skierowane głowami w naszą stronę, przepiękne konie islandzkie, lub spełnialiśmy moją fotograficzną fantazję na środku drogi z widokiem na góry😉
Nie każdy zna topograficznie Islandię, a ja nie potrafię totalnie w grafikę, także na całe szczęście pozostają mi słowa. Nasza podróż rozpoczęła się z Reykjaviku (to ten punkt A w lewej dolnej części wyspy). Kierowaliśmy się "jedynką" na wschód, mając przystanki kolejno w punktach B, C, D, E, F, G oraz H był naszym noclegiem. Analogicznie wyglądały nasz kolejne dni, ale każdy z osobna opiszę wraz ze zdjęciami poniżej.
Planowanie trasy
Zaplanowanie trasy tak, by czasowo się ze wszystkim wyrobić, nie należało do najłatwiejszych w minionym roku. Najpierw znaleźć te wszystkie piękne miejsca, później je
— jeśli planujesz wyjazd zimą, warto sprawdzić o której jest wschód, a o której zachód, dzięki temu będziesz mógł wykorzystać cały, zimową porą i tak już krótki, dzień.
— zaznacz na mapie co chcesz zobaczyć; google maps mają fajną opcję zaznaczania ich flagami "zaznacz" a następnie "want to go"
— ja osobiście planowałam wyjazd w wersji papierowej najpierw pisząc odcinek drogi np.: Reykjavik —> Strokkur 107 km - wg mapy 1 h 20 min (a w założeniu dawałam nam 2 h na dojazd na wszelki wypadek) + 45 minut pobytu ze zdjęciami. Dzięki zawyżaniu czasu podczas dojazdu i na samym miejscu w razie co uzyskiwałam dodatkowe minuty.
— następnie po wyliczeniu każdego odcinka wrzuciłam do na rozpiskę całego dnia, a więc:
7:00 wyjazd —> 2h drogi do Geysiru, co daje nam 9:00 (wschód słońca o 9:33) + 45 min pobytu na miejscu = 9:45 - 10:00 —> 1h drogi na Kerid to 11:00 + 30 min pobytu i tak dalej :)
— po wyliczeniu znów odpal google maps, ale w wersji komputerowej, by zrobić trasę z podziałem na dni, jak na mojej pierwszej mapie, dzięki czemu zawsze możesz do niej wrócić podczas wyjazdu.
Co zobaczyć podczas 4 dni zimą?
Tutaj podaję tylko i wyłącznie to, co mnie interesowało. Jedni zdecydują się na wodospady po drodze, inni wybiorą wrak samolotu Dakota, do którego trzeba iść 8 km piechotą. Polecane przeze mnie miejsca są z tym mocno popularnych turystycznie, ale warte swoich odwiedzin (chociaż wiem, jak inni turyści potrafią popsuć humor, lub co gorsza cały urok miejsca!).
Dzień pierwszy
Tak na mapie prezentuje się nasz pierwszy dzień na Islandii. Wyjeżdżaliśmy mniej więcej z punktu A, kierując się na Geysir, następnie do Krateru Kerid, by w końcu wjechać na "jedynkę" i kontynuować trasę wzdłuż południowego wybrzeża na wschód wyspy.
1. Geysir
Zobaczyć i usłyszeć wybuch gejzeru na własne oczy to nie byle doświadczenie, a na pewno niecodzienne. Niestety, wybuchu Geysiru raczej się nie doczekacie. Trzęsienie ziemi w 2000 roku spowodowało sporadyczność jego wybuchów i zmniejszenie wysokości erupcji. Aktualnie Geysir znajduje się w fazie uśpienia.
Ponadto ciekawostką na pewno będzie to, że jest uznawany ojcem wszystkich gejzerów, ale nie ze względu na swoją siłę czy wielkość. Jako pierwszy pojawił się w literaturze opisującej to zjawisko. Islandczycy nazwali go Geysir'em od czasownika "geysa", co z kolei oznacza "tryskać".
W czasach swojej świetności tryskał wodą na 70-80 m, a i zdarzało mu się wystrzelić wodę na 150 m.
2. Strokkur
Geysir nie wybuchł? Słuchajcie, nic straconego! Tuż obok znajduje się aktywny gejzer Strokkur, którego wybuchy można zaobserwować co 5-10 minut, a i zdarzało się, że czekaliśmy tylko 3 min i strzela wodą na 25-35 m. Są pewne kryteria, które nadają miano "gejzeru". Jego wybuchy muszą być okresowe, przy czym wysokość wytrysku też ma znaczenie. Dlatego też Strokkur jest jedynym, słusznie nazywanym, aktywnym gejzerem na Islandii.
3. Krater Kerid
Dziś uważa się, że był to wulkan stożkowy, który po wybuchu zapadł się do pustej komory magmowej, a miało to miejsce 6500 lat temu. Woda, która zgromadziła się wewnątrz krateru nie pochodzi z opadów atmosferycznych, lecz jest to źwierciadło wód gruntowych, które znajdują się pod powierzchnią krateru.
Więcej na temat Krateru, wraz z cenami wstępu, znajdziecie pod tym wpisem: Wulkan Grimsnes i jezioro wulkaniczne Kerid.
4. Wodospad Seljalandsfoss
65-cio metrowy wodospad widoczny już głównej drogi nr 1. Jak na islandzkie warunki jest on dość skromnym wodospadem. Uformował się na odsłoniętym klifie, który powstał pod koniec ostatniej epoki lodowcowej, podczas której w tym miejscu przebiegała linia wybrzeża.
Więcej na temat wodospadu i cen parkingu pod tym linkiem: Islandzkie wodospady: Seljalandsfoss, Gljufrabui i Skogafoss.
5. Wodospad Gljufrabui
Jest sąsiadem wodospadu spod numer 4. Znajduje się w wąskim kanionie przypominającym jaskinię. Spada z 40 m i w locie rozgałęzia się na dwa strumienie. By obejrzeć go od środka, trzeba przedostać się przez rwący, zimny strumień.
Więcej na temat wodospadu i cen parkingu pod tym linkiem: Islandzkie wodospady: Seljalandsfoss, Gljufrabui i Skogafoss.
6. Wodospad Skogafoss
Skógafoss jest jest ostatnim odcinkiem rzeki Skógá, która wypływa z dwóch lodowców - Eyjafjallajökull oraz Myrdalsjökull. Strumienie łączą się w górach i płyną kanionem Skogargil aż do urwiska, tworząc wodospad Skógafoss.
Wodospad jest jednym z największych w Islandii. Woda spada z wysokości 62 metrów przy szerokości 15 metrów i uderza z niesamowitą siłą, tworząc lekką mgiełkę, dzięki której okolice wodospadu pokrywa jaskrawo zielony mech (podczas naszej wizyty przykryty lekką warstwą śniegu).
Więcej na temat wodospadu i cen parkingu pod tym linkiem: Islandzkie wodospady: Seljalandsfoss, Gljufrabui i Skogafoss.
7. Półwysep Dyrholaey
Jest to niewielki, skalisty półwysep na południu Islandii. Przypuszcza się, że około 80 tysięcy lat temu był on oddzielną wyspą, który na wskutek podwodnej erupcji wulkanicznej został przyłączony do lądu.
8. Reynisfjara
Piękna, magiczna i niebezpieczna. Tak właśnie bym opisała czarną plażę Reynisfjarę, czyli uznaną za jedną z najpiękniejszych, nietypowych i nietropikalnych plaż na świecie. Znajduje się, w całej swojej okazałości, na południu Islandii, oddalona o 190 km na wschód od Stolicy, tuż przy małej wiosce rybackiej Vik i Myrdal.
Cały, obszerny wpis na temat Reynisfjary znajdziesz pod tym linkiem: Ile odcieni może mieć czerń? Jedź na Reynisfjarę przekonać się sam.
Dzień drugi
Dnia drugiego przemierzaliśmy wyspę z południa na północ i ogólnie chcąc uniknąć silnych wiatrów, które miały nadejść późnym popołudniem, wyruszyliśmy bardzo wcześnie rano podziwiać lodowiec, następnie kierowaliśmy się do jeziora lodowcowego i diamentowej plaży, by cało i szcześliwie dojechać na nocleg.
9. Lodowiec Svinafellsjökull
Lodowiec, który odegrał już kilka ról w światowej sławy produkcjach filmowych. Można go podziwiać m. in. w kosmicznej odsłonie filmu Interstellar, albo jako północne rubieże Westeros w Grze o Tron lub fragment, w którym młody Bruce Wayne trenował tam sztuki walki, by później stać się Batmanem.
10. Jökulsarlon
Jest najgłębszym jeziorem znajdującym się na Islandii o maksymalnej głębokości 248 m, mającym przy tym powierzchnię 18 km kwadratowych. Widoczne góry lodowe, które znajdują się w jeziorze, są odłamkami lodowca i mają ponad 1000 lat. Jezioro Jökulsarlon zaczęło powstawać w 1934 roku, kiedy to lodowiec Breidamerkurjökull zaczął się wycofywać. Wiecie skąd pochodzi jego błękitno lagunowy kolor? Otóż wydobywa się z połączenia wody słodkiej - z lodowca, oraz słonej - z oceanu. Ponadto w jeziorze gromadzą się foki, które nieśmiało wystawiają główkę nad wodę, by poźniej zanurkować na kilkanaście minut w poszukiwaniu ryb.
11. Diamond Beach
Przy ujściu jeziora, w miejscu w którym wpada do oceanu, znajduje się kolejna czarna plaża. Jednak zdecydowanie ma coś, czego inne nie posiadają i tym czymś są porozrzucane przez fale oceanu bryły lodu. Widząc to na własne oczy, nie podajemy wątpliwości nazwie, bo bryły, które swoją drogą mają setki lat, naprawdę przypominają diamenty!
12. Islandzkie konie
Islandzkie konie, do wulkanicznej krainy, przybyły wraz z pierwszymi ludźmi i pozostały im wiernymi towarzyszami, aż po dziś dzień. W 982 roku islandzki parlament uchwalił prawo, które zabraniało importu innych raz na wyspę, co oznacza, że przez ponad 1000 lat konie żyły w całkowitym odosobnieniu, dzięki czemu powstała jedna z najczystszych raz koni na świecie. Przeciętny osobnik żyje nawet do 40 lat.
Islandia to zdecydowanie piękne, malownicze widoki, których nawet podczas jazdy samochodem nie brakuje. Wiele z nas decyduje się też na zrobienie zdjęć na drodze, z pięknym krajobrazem w tle. Pamiętajmy jednak mimo, że nie ma tam korków, a inne samochody mijamy raz na pół godziny, to zabronione jest stawanie na drodze. Ja osobiście bardzo długo się czaiłam na podobne zdjęcie, aż znaleźliśmy małą zatoczkę przy drodze, by nie stwarzać niepotrzebnego zagrożenia.
Dzień trzeci
Trzeciego dnia, jak już wcześniej wspomniałam, zobaczyliśmy... niewiele. Jedynie potężny sztorm zza hotelowego okna. Piliśmy hektolitry kawy, rozmawiając, przeglądając zdjęcia, czasem przysypiając i co chwilę sprawdzając sytuację islandzkich dróg (zamknięto całą wyspę). Na powyższej mapie zaznaczyłam miejsca, które mieliśmy wtedy odwiedzić. Może komuś się przydadzą!
Dzień czwarty
Nim się obejrzeliśmy, a minął już nam cały wyjazd. Przed nami był ostatni dzień eksplorowania wyspy i 3 godziny rozkoszy w rajskim Blue Lagoon. Ale po kolei! Sprawdźcie, co udało nam się tego dnia jeszcze zobaczyć!
13. Arnarstapi
To miejsce jest tak piękne w całej swojej okazałości, że dosłownie zaniemówiliśmy. Początkowo szukaliśmy góry Kirkjufell, by stamtąd dojechać do Arnarstapi zobaczyć wyżej zaprezentowany łuk skalny. Do Kurkjufell nie dojechaliśmy, a w małej wiosce rybackiej zostaliśmy po prostu oczarowani i nic więcej tu nie napiszę, bo półwysep Snæfellsnes zasługuje na osobny wpis. Mam masę pięknych zdjęć, która musi ujrzeć światło dzienne, a tutaj, w ogólnym podsumowaniu nie ma na to miejsca.
14. Blue Lagoon
Na Blue Lagoon nie zawitalibyśmy, gdybym nie została na to namówiona. Osobiście chciałam skorzystać z tej darmowej, bardzo ubogiej wersji, by nie podbijać już i tak sporych kosztów. Ale stało się. Kupiliśmy bilety na godzinę 16:00 i dzięki dobremu rozplanowaniu trasy udało nam się idealnie wbić w godzinę. Wylot mieliśmy ok 22, samochód mieliśmy odstawić ok 2-3 h przed lotem, więc na nasz upragniony relaks mieliśmy 4 godziny i uważamy, że gdybyśmy mieli spędzić tam cały dzień, to byśmy się zwyczajnie zanudzili. Także polecamy +/- 4 h w tym błękitnym raju.
Ciekawostką na pewno będzie pochodzenie Blue Lagoon. Jest ona efektem ubocznym znajdującej się opodal elektrowni geotermalnej. Woda pozyskiwana jest z głębokości 2000 m pod powierzchnią ziemi, najpierw schładzana, a dopiero później tłoczona do basenów. W dodatku dookoła otaczają nas wulkaniczne skały, a dymiącą wodę widać już z oddali. Ponadto dzięki swoim leczniczym właściwością i niepowtarzalnej barwie jest wpisana na listę 25 cudów świata.
Podsumowanie kosztów
Staraliśmy się nie przepłacić za tej wyjazd i myślę, że jak na dwuosobową ekipę podołaliśmy temu zadaniu. Wiecie, koszt wypożyczenia auta, jak i za paliwo spada jedynie na 2, a nie na 4 osoby, tak samo za noclegi. W przyszłości chcemy wybrać jeden z cieplejszych miesięcy i pojechać na Islandię pod namiot, robiąc trasę 50/50 autem i rowerem!
- Wypożyczenie auta na 5 dni: 870 zł/2 os. ( w tym 139 zł za ubezpieczenie)
- Paliwo: 900 zł/2 os. (łącznie 1800 przejechanych km)
- Drobne zakupy żywnościowe: 119 zł/2 os. (większość wzięliśmy z Polski)
- Przejazd przez tunel do Akureyri: 47 zł
- 4 noclegi ze śniadaniem: 1091 zł
- Loty z wykupionym bagażem podręcznym: 484 zł/1 os.
- Pociągi na trasie: Warszawa - Gdańsk 30 zł/1 os, Gdańska - Warszawa 30 zł/1 os.
- Blue Lagoon: 380 zł/1 os.
Łącznie na osobę wyszło nam 2057,5 + 380 zł ponadplanowo za Blue Lagoon = 2437,5 zł / 1 os.
Ale super wycieczka i rewelacyjna relacja, przeczytałam z przyjemnością. Mi się marzy taka objazdowa wycieczka po Europie.
OdpowiedzUsuńwww.mama-filipka.blogspot.com
Bardzo fajny i przydatny wpis! Islandia skradła moje serducho podczas pierwszej wizyty, mam w planach wrócić tam w ciągu najbliższych miesięcy <3 Przepiękne macie zdjęcia!
OdpowiedzUsuńSuper artykuł! Zazdroszczę tej wyprawy, sama bym zwiedziła kawałek świata 😊
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie: www.swiatwedlugidoli.blogspot.com
O ja. Ale piękne zdjęcia! Na pewno wykorzystam kilka pomysłów jak już się wybiorę :) Tylko właśnie, w Blue Lagoon jest coś oprócz tej wody? To znaczy - pluskasz się po prostu te parę godzin, robisz zdjęcia i nic poza tym? To faktycznie chyba do zanudzenia się jakby ktoś tam chciał siedzieć na przykład cały dzień...
OdpowiedzUsuńMożna jeszcze napić się drinków i skorzystać z dostępnych maseczek odżywczych na twarz :) ale tak, baseny są głównie atrakcją samą w sobie :)
UsuńNapić się drinków! Przekonałaś mnie :D
UsuńSuper plan i świetne zdjęcia! :)
OdpowiedzUsuńhttp://jczerwonka.blogspot.com/
Dziękuję 😉
Usuń