Obsługiwane przez usługę Blogger.

Autostopowe historie z Jordanii. Czy to bezpieczne?


 

 Ale jak to autostopem po Jordanii?

    To, jak i mniej cenzuralne zdania i określenia słyszałam, gdy opowiadałam znajomym, bliskim i zwyczajnym klientom z kawiarni, w której pracuję, że wyruszam do Jordanii, po której przemieszczać się będę jedynie autostopem!


    Jako jedyny pozytywnie zareagował Mateusz, który na propozycję wspólnego wyjazdu i autostopowania po bezdrożach Jordanii zapytał jedynie "dobra, kiedy?". Już wtedy wiedziałam, że czeka mnie niezapomniana przygoda, ale zupełnie nie wiedziałam, czego dokładnie mogę spodziewać się po wylądowaniu w Ammanie.


Jak duża jest Jordania?

    Jordania nie jest dość dużym krajem. Z północy kraju (z Ammanu), na jego południe (Wadi Rum) udało nam się przejechać jednym stopem, a przejazd trwał kilka godzin ciężarówką. Na poniższej mapce, zobrazowałam Wam, na podstawie strony The true size, która pokazuje faktyczne wymiary kraju w odniesieniu o inne kraje na mapie, jak wygląda Jordania w porównaniu do Polski.


Sami więc widzicie, że Jordania nie należy do dużych państw, pod względem powierzchni kraju.


Autostop w liczbach:

Liczba dni w trasie: 5 dni

Przebyta odległość: 883 km

Wydane pieniądze: 200 zł/os. po oszustwie "życzliwego" Jordańczyka (historia poniżej).

Łatwość: 5/5

Komfort: 4/5

Bezpieczeństwo: 4/5 


Dlaczego autostopem?

    Odpowiedź należy raczej do tych prostych — ja kocham autostopować! A z własnego doświadczenia wiem, że po krajach arabskich/muzułmańskich to jest wręcz dziecinnie proste. W 2019 roku przez 3 miesiące mieszkałam w Turcji. Byłam wówczas na Erasmusie, więc w tygodniu uczęszczałam na zajęcia, a w każdy weekend starałam się gdzieś wyruszyć na zwiedzanie. Zawsze padało na autostop! Nigdy i nigdzie wcześniej nie łapało mi się samochodów z taką łatwością, jak właśnie wtedy w Turcji. 

    Do tego mój współtowarzysz wyjazdu również jest zapalonych autostopowiczem, mając na swoim koncie kilka wyścigów autostopowych po Europie, więc nie mogło być innej decyzji, jak autostop! :)


Czy trudno autostopować po Jordanii?

    Zdecydowanie nie. Uważam ten kraj za stworzony dla backpackerów z wyciągniętymi kciukami przy drodze. Co ciekawe, wiele okazji trafiło nam się zupełnie przypadkiem. W Jordanii to autostop łapie Ciebie ;) Idąc raz wzdłuż drogi, chcieliśmy zobaczyć, jak taka mała mieścina wygląda od środka — wiecie, jak płynie życie, co można dostać w sklepach, lepiej przyjrzeć się architekturze itp. Nie mieliśmy na to zbyt dużo czasu, bo po chwili zostaliśmy zagadnięci przez młodego kierowcę z pytaniem, dokąd się udajemy. Cała rozmowa przebiegała na translatorze i po kilku zdaniach już ładowaliśmy się do środka. Okazało się, że chłopak tak po prostu chciał nas podrzucić, a że Petra do której wtedy jechaliśmy była oddalona o kilkadziesiąt kilometrów, zabrał nas pod sam hotel i poczekał, aż bezpiecznie wejdziemy do środka.

    To jest właśnie coś, za co pokochałam tych ludzi — bezinteresowna pomoc w postaci podwózki czy niezobowiązującego postawienia kanapki lub herbaty w przydrożnej knajpce, życzliwość na każdym kroku i uśmiech, który jest najpiękniejszym językiem świata :) Wielokrotnie przekonaliśmy się na własnej skórze, jak bardzo można zostać obdarowanym wszelakim dobrem, nie chcąc nic w zamian.

Ale coby nie było zbyt cukierkowo — też mieliśmy swoje niebezpieczne momenty...

Tu zostaliśmy przygarnięci podczas burzy przez panów ochroniarzy. Załatwili nam kawę i przekąski.

Czy to bezpieczne?

    Powiem Wam szczerze: ja z każdej podróży wracam z mniej bądź bardziej durnymi, a czasem niebezpiecznymi historiami. Ja już tak mam, że wszystkie szalone wydarzenia wplatają mnie w samo ich centrum. Nie potrafię się od tego uchronić 😅 

    Ale odpowiadając na pytanie — uważam, że to bezpieczne, jedynie gdy zachowujemy wszystkie środki bezpieczeństwa. Nie różni się to zbytnio od moich innych podróży autostopem. Przede wszystkim musimy mieć oczy dookoła głowy, słuchać własnej intuicji, a także pokazywać i nie przekraczać własnych granic. Ponadto można wdrożyć inne środki, jak gaz pieprzowy, dodatkowa osoba w podróży, rozmowa na neutralne tematy. My nie mieliśmy przez cały wyjazd złych doświadczeń związanych z autostopem, a jedynie już w samej Petrze czy na koniec zaufaliśmy nieodpowiedniemu człowiekowi, który wystawił nas do wiatru i zostawił z "długiem" do spłacenia.

Z Mateuszem @kowalpodroznik :)

Autostopowe historie — edycja Jordania.

    Spotkaliśmy masę DOBRYCH ludzi, z wielkimi sercami, a przy tym bardzo bezinteresownych. Taki właśnie był Jamal, nasz pierwszy kierowca, którego sami złapaliśmy (bo chwilę przed tym podwiózł nas jeden pan z lotniska do głównej drogi - tak o, sam z siebie). Jamal jechał ciężarówką, a w Jordanii zdążyliśmy się przekonać, że nie obowiązują tu żadne zasady. Podróżując po Europie, nie przeszłoby mi przez głowę, że tirem ktoś mógłby zabrać więcej, niż jedną osobę - no może czasem się zdarzało, ale to na takich odcinkach, gdzie kierowcy doskonale wiedzieli, że nie będzie żadnej kontroli. W JO jechaliśmy nawet we czwórkę, a z tira zrobił się party bus (wiecie - alkohol, papieroski i te sprawy, ale to zupełnie innym razem).


    Gdy nasze drogi z Jamalem się rozeszły, musieliśmy skombinować podwózkę na Camp Beduinów na pustyni Wadi Rum. Zdążyliśmy przejść przez ulicę, a już przy krawężniku czekał na nas kolejny Pan, który postanowił zagadać (bardzo dobrym angielskim) i zaproponować nam podwózkę. Po krótkiej rozmowie wyszło, że jedzie trochę w inną stronę, ale ta podwózka nie stanowiła dla niego żadnego problemu — spadł nam dosłownie z nieba! Powoli zaczęło się ściemniać, a okolica wokół nas była już całkiem pustynna, więc nie dobiegały do nas żadne światła miasta. W sumie, nie wiem co byśmy wtedy zrobili bez tego gościa.


W Jordanii, na pustyni Wadi Rum poznaliśmy Polaka – Marka. Okazało się, że to już jego drugi pobyt w Jordanii. Pierwszy raz wpadliśmy na siebie jeszcze na lotnisku, ale poznaliśmy się dopiero w naszym Campie na kolacji. Okazało się nawet, że moja siostra pracuje z jego synem, taki ten świat mały! Następnego ranka połączyliśmy siły i wykupiliśmy wspólną wycieczkę jeepem po pustyni, żeby zoptymalizować koszty. Marek okazał się być fantastycznym gościem, razem ze swoją przyjaciółką, i zaprosił nas do siebie do Szwajcarii. Jak możecie się domyślić, nie przeszliśmy obojętnie obok tej propozycji i już w kwietniu ruszyliśmy z Mateuszem stopem do Szwajcarii! Po wycieczce Marek podrzucił nas do głównej drogi, skąd zaczęliśmy znów łapać stopa.


    Po dotarciu do głównej drogi chcieliśmy się trochę posilić przekąskami, które zostały nam od Jamala, dograć filmiki do vloga i chwilę odpocząć po intensywnej wycieczce po pustyni. Co rusz przejeżdżały obok nas samochody i tiry, a kierowcy z nich chętnie do nas trąbili i machali. Pierwszy raz spotkałam się z czymś takim! Ostatecznie, po 3 minutach łapania stopa, zatrzymało się dwóch gości. Jeden z nich był już mocno porobiony. Ale to ogarnęliśmy dopiero po kilkunastu kilometrach. Zaczął częstować nas alkoholem (chyba whisky), papieroskami i słonymi przekąskami. Miałam wrażenie, że ten lekko pijany mocno się do mnie przystawiał. Przy najbliższej okazji poprosiłam Mateusza, żeby obok mnie usiadł tak, żeby tamten nie mógł łapać mnie za kolano. No nic, podwieźli nas, postawili kawę, dostarczyli nam materiału do vloga i wysadzili tam, gdzie chcieliśmy.


    Kolejnym cudownym doświadczeniem był młody chłopak, którego opisałam wyżej.


    Później trafił nam się facet, który zabrał nas z Petry do Ammanu, popisując się przy tym, ile jego fura potrafi wyciągnąć na prostej drodze 😜 osobiście od kilku lat nie jestem fanką szybkiej jazdy, więc w moich oczach stracił, ale za to chętnie słuchał naszej muzyki, był całkiem przyjazny, proponował nam kawę i inne przekąski po drodze, a w Ammanie nie wysadził nas przy pierwszej lepszej drodze. Również miło wspominam ziomeczka!


    Najgorszy trafił się w Ammanie, rzekomy brat Simbala, gościa z Petry. Po krótce przybliżę Wam tę historię. Próbowaliśmy wydostać się z Petry, ale coś nam szwankowała mapa. Znikąd zjawił się Simbal, ponoć właściciel restauracji obok której staliśmy. Rozrysował nam mapę, później pokazał jak przygotować prawdziwą, jordańską kawę, obdarował pamiątkami w postaci bransoletek i przypraw i na koniec powiedział, że ma w Ammanie siostrę, która może nas przenocować. Nie wiem, jak to się wydarzyło, ale kilkukrotnie zmieniał swoją historię, z siostry zrobił się jej mąż policjant, a później to już nie było ani siostry, ani policjanta, tylko jakiś brat. Dojechaliśmy do stolicy skąd odebrał nas ten "brat". Gość od pierwszego spotkania był mega podejrzany, ale nie ocenialiśmy jeszcze po wyglądzie. Zabrał nas na jedzenie, które jedliśmy w jakimś obskurnym akademiku, później pojechaliśmy po piwo, aż wylądowaliśmy w kolejnej melinie, z innym chłopakiem i dziewczyną, którzy poszli do pokoju obok... no wiecie po co. Mieliśmy spać w apartamencie z widokiem na miasto, a w końcu pożyczaliśmy kasę temu chłopakowi i spaliśmy w jakimś zasyfiałym mieszkaniu. Spokojnie, później było już tylko gorzej.


    Gość miał zabrać nas nad Morze Martwe. Pojechaliśmy na stację, żeby zatankować, ale odrzuciło mu wszystkie karty płatnicze, więc nalegał, żebyśmy za niego zapłacili (przypomnę, że już pożyczaliśmy mu pieniądze). My już trochę zdenerwowani, bo jeszcze przed tym zepsuł się mu szyberdach, samochód zamókł, a brat tego gościa rozwalił sobie palec i musiał jechać do szpitala. My na tej stacji siedzimy pierwszą godzinę. Drugą godzinę. A później już przestałam liczyć. Dla żartu Mati zaczął łapać stopa, żeby zrobić sobie fajną fotkę i zatrzymał się jakiś Pan! Szczęśliwi poszliśmy poinformować tego gościa z auta, że jedziemy, to bardzo się na nas zdenerwował i zaczął manipulować tekstami "że on specjalnie zadzwonił po swojego kolegę, żeby nas tam zabrał". No to mówimy okej, poczekamy. Na nasze nieszczęście kolegą okazał się taksówkarz i później wyszło, że nawet nie był jego kolegą. A my ostatecznie zostaliśmy oszukani. Dokładnie o tym możecie obejrzeć ostatni odcinek z serii na moim kanale YouTube: Oszukali nas na 400 zł!



Niemniej wspominam tę przygodę z ogromnym sentymentem i jest w top 5 moich ulubionych z projektu 12 państw w 12 miesięcy z 2022 roku! 

A jeśli chcecie się dowiedzieć więcej na temat autostopowania, to kliknijcie w ten link: Wszystko o autostopie. Znajdziecie tu masę wpisów na temat autostopowania po Europie, o solo autostopowaniu czy o tym, jak spakowałam się na tydzień autostopowania po Bałkanach. Masa przydatnej wiedzy :)


Natomiast więcej o Jordanii przeczytacie tutaj: 5 dni w Jordanii za 1000 zł i Zniewalająca Petra.

Jordania

Brak komentarzy