Obsługiwane przez usługę Blogger.

Autumn mood on.

 
Dziś trochę inaczej, bo zamiast podróżniczo, to lifestylowo🙂Już od gimnazjum z koleżankami chodziłyśmy co jakiś czas na zdjęcia, ale za to tylko z Magdą robimy to regularnie do tej pory. Z każdej pory roku jesteśmy w stanie wycisnąć na zdjęciach coś fajnego! Np. na powyższym - niby już wracałyśmy do domu, robiło się coraz chłodniej i taka piękna mgła nas zaskoczyła. 


Dziś bez zbędnego przedłużania. Porcja jesiennych kadrów czeka na Was poniżej🍂

Wszystkie zdjęcia wykonała Magda (@baczkovska)❤️
📍Lokalizacja: Pałac w Jabłonnie.

Vademecum autostopowicza: 29. porad jak (lepiej) autostopować.

Wiecie, że niemalże rok temu, a dokładnie 12.10.2019 r. pojechałam w pierwszego stopa po Turcji? Nie wiedziałam wtedy czego się spodziewać, nie miałam pojęcia czy będzie łatwo, bezpiecznie. Wiedziałam natomiast, że czas podczas erasmusa uciekał mi jak piasek przez palce, a na północy kraju robiło się coraz chłodniej i moje marzenie obejrzenia podniebnego spektaklu, jaki można zobaczyć tylko w jednym miejscu w Turcji, za chwilę mogło stać się nieosiągalne. Mowa tu oczywiście o setkach balonów, które skoro świt, zanim jeszcze wzejdzie na niebie pierwsza łuna wschodzącego słońca, wzlatują nad miasto. Ale dziś nie o balonach, a o autostopowaniu (więcej o Cappadocji tutaj).


Postanowiłam stworzyć wpis, w którym każdy autostopowicz może znaleźć coś wartościowego dla siebie. Porady będą w zakresie bezpieczeństwa, przydatności, jak i ułatwienia autostopowania i pomogą Wam w skuteczności łapania aut! Skorzystać z porad może i stary wyga, jak i początkujący podróżnik. W końcu nie zawsze o wszystkim będziemy pamiętać. Ten wpis ma być jak check-lista, z której odznaczacie kolejno spakowane rzeczy w podróż i upewniacie się, że o niczym nie zapomnieliście. W tej kwestii jednak pewne punkty powinny wejść Wam w krew i z automatu przychodzić jako pierwsza myśl - przede wszystkim te o bezpieczeństwie.

Jak bezpiecznie autostopować?


1. Ważne numery telefonów w danym kraju

Zanim wyjedziesz, zostaw swoim bliskim lub osobie, z którą uzgodniłeś/aś, że będzie ją informować na bieżąco o swoim położeniu, wszystkie ważne numery telefonów obowiązujące w danym kraju. Dlaczego? A wyobraź sobie sytuację, że jedziesz jakimś autem, masz spisane numery tablic rejestracyjnych, czujesz, że sytuacja wymyka się spod kontroli, dajesz znać tej osobie odpowiedzialnej za bieżący kontakt z Tobą, że coś jest nie tak i wysyłasz jej te numery z prośbą, by zadzwoniła np. na policję w danym kraju. Jeśli nie ma takiego telefonu pod ręką, skończył jej się internet lub wydarzyło się milion innych sytuacji, przez jakie nie może znaleźć tego numeru, wszystko zaraz może się posypać, a Ty możesz właśnie być w sytuacji realnego zagrożenia życia. Ja zawsze wyolbrzymiam takie sytuacje, ale dzięki temu wiem, że chyba nic już nie może przekroczyć granic mojej wyobraźni i staram się przygotować na każdą ewentualność. Dlatego zapisz wszystkie ważne telefony bezpieczeństwa swoim bliskim - w razie W. Jeszcze nikomu nie zaszkodziło dmuchanie na zimne.


2. Informuj o swoim aktualnym położeniu

W punkcie pierwszym już częściowo został poruszony ten temat, ale tu trochę go rozwinę. Dmuchanie na zimno to naprawdę fajna sprawa. Nic Cię to nie kosztuje, a któregoś razu może uratować życie. Pisz przyjaciółce, mamie, siostrze, chłopakowi w smsach lub na messangerze gdzie aktualnie się znajdujesz, w którym kierunku właśnie zmierzasz. Możesz tez przed wyjazdem zainstalować aplikację na swoim i swojej przyjaciółki telefonie, przez którą można namierzyć położenie numeru telefonu.


3. Trzymaj ważne numery telefonów w portfelu

Nigdy z tego rozwiązania nie korzystałam, że zrodziło się ono w mojej głowie, gdy wracałyśmy z Pragi. W ciągu dnia szybko padły nam baterie i pomyślałam, że fajnie by było mieć zapisane telefony np. do chłopaka, do mamy lub innej ważnej osoby właśnie na kartce i schowane w portfelu lub innym miejscu (może być mało używana kieszonka w plecaku). Nie tylko na wypadek rozładowania się telefonu, ale i kradzieży, zalania/innego zepsucia.


4. Ufaj instynktowi

W poprzednim wpisie Vademecum autostopowicza: obawy. pisałam o Waszych obawach, a w nich wystąpił wielokrotnie strach, że kierowca może mieć złe zamiary. Niestety, każdy dobrze wie, że pozory mylą. Na pierwszy rzut oka ktoś może wydawać się nam super w porządku, a jednak na koniec zażąda od nas pieniądze za przejazd pod groźbą nie oddania bagażu (tak, tak się zdarza). Jeśli już na starcie masz pewne obawy związane z kierowcą, jego autem czy czymkolwiek innym - grzecznie podziękuj i powiedz, że jednak jedziesz w inne miejsce, niż on. Spokojnie, trafi się kolejny kierowca 🙂


To teraz anegdota dotycząca dziwnych kierowców 😀Podróżowałam wtedy po Turcji z Ilya i Vladem, jechaliśmy wzdłuż wybrzeża i coś ciężko było nam złapać auto na trzy osoby. Zatrzymał się pewien pan, który na pierwszy rzut oka wydawał się super człowiekiem. Najpierw spytał, czy mam prawo jazdy i czy nie chciałabym pokierować jego auta, bo on już jedzie 10h i jest trochę zmęczony (jechał wtedy 130 km/h krętymi ulicami tuż nad urwiskiem). Przyznam, że w tamtej chwili poczułam się niepewnie, czy on przypadkiem nie spowoduje jakiegoś wypadku. Po 100 km zgłodniał i zatrzymaliśmy się u ludzi mieszkających przy drodze, który półlegalnie sprzedają coś domowego do jedzenia. On im zrobił awanturę, że dostał za mało sera w swojej porcji, pokłócił się właścicielami posesji i zabrał nas na policję, żebyśmy złożyli zeznania (mimo, że tego nie chcieliśmy robić). Dyplomatycznie wywinęliśmy się z sytuacji i pojechaliśmy dalej. Dojechaliśmy do naszego docelowego miasta, a on nie chciał nas wypuścić, tylko jechał dalej. Ostatecznie wysadził nas 6 km dalej w innym miasteczku, z którego po zmroku już nie mieliśmy jak nawet na piechotę dojść tam, gdzie planowaliśmy spać. Do tego dziwnie się całą drogę zachowywał, gdy dawałam mu do zrozumienia, że nie jestem nim zainteresowana, robił się nieuprzejmy.


5. Podróżujesz sama? Nie wsiadaj do dwóch mężczyzn

Myślę, że to ważny punkt, ponieważ nawet jadąc sama z jednym mężczyzną w kwestii bezpieczeństwa może być mało bezpiecznie, a co dopiero jadąc z dwoma. To samo zawsze mówiłyśmy sobie z Marcelą w Turcji, że nawet będąc we dwie nie będziemy wsiadać do auta, w którym jedzie dwóch mężczyzn. Oczywiście w Norwegii sytuacja wyglądała zupełnie inaczej, tam nie miałam żadnych obaw ze względu na panujące tam prawo. Jeśli jakiś obcokrajowiec pracujący w Norwegii dokona się przestępstwa zostaje deportowany do swojego kraju, a Norwegowie za to są w porządku już ze swojej natury i sami powtarzali, że ich kraj jest bardzo bezpieczny.


6. Trzymaj cenne rzeczy przy sobie

Na autostopie często zdarza się, że kierowca wysiada z auta i otwiera bagażnik, żebyśmy mogli wrzucić tam swoje rzeczy. Ja preferuję podwójny system pakowania, czyli wszystkie ubrania i tego typu rzeczy pakuję do dużego plecaka, a te cenne, jak aparat, telefon, ładowarki, portfel pakuję do małego plecaka, którego nigdy nie wkładam do bagażnika. Jeśli kierowca się pyta dlaczego, to żeby nie być niemiłą i od razu nie sugerować, że mu nie ufam, odpowiadam "aa mam tu jedzenie i wodę na drogę" i trzymam ten plecak na kolanach albo w nogach 🙂


Znajoma opowiadała mi właśnie sytuację, w której kierowca kazał im zapłacić za tankowanie samochodu, mimo że nie mieli tylu pieniędzy i powiedział, że nie odda im ich bagaży. Dlatego te cenne zawsze trzymajcie przy sobie!


7. Unikaj podróży po zmroku

To chyba dość oczywisty punkt. Zdarzyło mi się łapać stopa praktycznie w nocy, ale byłam w obecności Ilyi i Vlada. Mimo to  i tak uważam, że jest to skrajnie niebezpieczne na wielu płaszczyznach. Nie tylko ze względu na potencjalnie niecne plany kierowcy, ale gdy nie jesteśmy dobrze oznakowani, nie widać nas na drodze, a o wypadek wtedy nietrudno.


8. Przedłużaj wyjście z auta

Ciężko nadać tu konkretny tytuł, ale pomysł podsunęła mi Maja (@maja.ryczallo). Podróżując nawet we dwójkę i nawet ze swoim mężem dobrze jest przestrzegać maksymalnych środków ostrożności, co właśnie robi Maja. Wysiadając z auta zawsze jedno z nich zostaje zostaje dłużej w aucie "zbierając się" do wyjścia, by kierowca wyszedł z auta i np. nie odjechał z ich plecakami, które włożyli do bagażnika. Super patent!


9. Nie mów obcym, gdzie dokładnie nocujesz!

Wybierasz nocleg na dziko w namiocie, a może na plaży pod chmurką? Super! Zanim jednak położysz się do spania upewnij się, że nikt za Tobą nie szedł, nie przyglądał się, gdzie właśnie rozkładasz namiot. Najlepiej też, gdy namiot rozłożysz już po zmierzchu (podobnie jest ze spaniem pod chmurką), możesz uniknąć również nieprzyjemności wiążących się różnego rodzaju mandatami, za spanie na dziko w niewyznaczonym do tego miejscu. Jak już rozkładasz się po zmierzchu, to składaj i zbieraj się przed świtem 🙂


10. Nie chwal się ile masz gotówki/ile kosztował Twój sprzęt

To również ważny i intuicyjny punkt. Po co niepotrzebnie chwalić się ilością posiadanej gotówki czy drogim sprzętem? Takie informacje zachowaj dla siebie🙂ja zazwyczaj na autostopa wybieram te znoszone i stare ubrania, których nie będzie mi szkoda, gdy zgubię, zniszczę lub ktoś pokusi się na ich kradzież. Ważne jednak, by na autostopie wyglądać schludnie, więc niech nie będą to ani dziurawe, ani brudne ubrania, ale o tym zaraz 😅


11. Coś do obrony własnej

Przyznam szczerze, że nigdy nie podróżowałam np. z gazem pieprzowym, który właśnie Maja (@maja.ryczallo) ze sobą zabiera i trzyma na wierzchu. Wiem, że gdybym ruszała gdzieś na stopa np przez całą Europę do Chorwacji, to oczywiście bym się w taki zaopatrzyła. Ale do Norwegii leciałam samolotem i wydaje mi się, że nie mogłabym go zabrać do podręcznego - podobnie z Turcją. Zanim jednak weźmiecie gaz pieprzowy, sprawdźcie w jakich kraja posiadanie go jest nielegalne. Z tego co pamiętam, w Europie jest kilka krajów, które zabraniają posiadanie i używanie go. Nie mniej jednak lepiej dostać mandat, niż odnieść uszczerbek na naszym zdrowiu.


12. TIR to bezpieczne rozwiązanie

Sama zawsze się jaram, jak zabierze mnie kierowca tira. Nie dość, że często pozwalają położyć się na swoim wyrku, to jak napisała mi Maja (maja.ryczallo) - nie mają możliwości zjechania z trasy, ponieważ prowadzi ich firmowy GPS i to jest gdzieś odnotowywane. W dodatku to są super przyjaźni ludzie, którym często w długich trasach brakuje kogoś do pogadania. Kolejną ich zaletą jest długa trasa i często zdarza się, że to nasz pierwszy i ostatni transport, bo całą drogę jedziecie tylko z nim.


13. Sukienkę zmień najlepiej na spodnie...

Sama autostopowałam w sukience, ponieważ tureckie upały nawet jesienią dają popalić, ale czułam, że mogę sobie na to pozwolić, bo byłam w towarzystwie dwóch kolegów. Podróżując samotnie nawet bym nie zakładała krótkich spodenek, a wybierałabym te nieco dłuższe. Wiem, że głośno i dużo się mówi, że w przypadku gwałtu nie jest to wina kobiety, bo ma prawo ubierać się, jak chce i ubiór nie jest zaproszeniem, ale wypadki chodzą po ludziach i chcąc chociaż w minimalnym stopniu uniknąć przykrych zdarzeń, warto to przemyśleć i zastosować się do wszystkich punktów bezpieczeństwa.

Przydatne w podróży


14. Zaopatrz się w mapę papierową i/lub mapę offline

Dobrze wiemy, że sprzęty technologiczne często bywają zawodne. Za wysoka temperatura i twój iPhone odmawia współpracy? Brzmi znajomo. Dlatego w pierwszego autostopa zaopatrzyłam się w tę idealną mapę południowej części Norwegii, której skala pozwalała na znalezienie największych atrakcji turystycznych, do których tak właściwie zmierzałam. Czerwonym markerem zaznaczyłam sobie wszystkie miejsca, które chcę zobaczyć, a wtedy nawet łatwiej było dogadać się z kierowcą, gdzie mnie wysadzi, albo gdzie właściwie on zmierza.


Ponadto zainstalowałam sobie niezawodną aplikację maps.me, która po uprzednim pobraniu interesujących nas regionów kraju następnie działa offline. Uważam, że ta mapa jest dużo lepsza od Google Maps, ponieważ w systemie posiada również górskie/leśne szlaki i mniejsze uliczki, których często nie ma w googlowskich mapach. W takich mapach też fajnie sobie zaznaczyć punkty do zwiedzenia jako "want to go" - pojawiają nam się zielone znaczki rozmieszczone na całej mapie i możemy wyznaczyć sobie do nich trasę. Ja osobiście korzystam z tego, jako z "bucket list". Codziennie wynajduję nowe miejsca do odwiedzenia, wrzucam to w Google Maps jako "want to go" i na podstawie tego planuję przyszłe podróże. Później odznaczam, jako "odwiedzone" 😀


15. Translator offline

Ile razy translator uratował mi podróż! Do Norwegii pojechałam z bardzo słabym angielskim, bo zawsze miałam te rozsławioną wewnętrzną "blokadę". Tam za to musiałam się otworzyć i mówić. Naprawdę dużo mówić. Gdy nie znałam słówka, które chciałam powiedzieć, szukałam w translatorze offline. Natomiast w Turcji pomógł mi dogadać się z Turkami, którzy nie potrafili angielskiego. Rozmawialiśmy na translatorze mówionym. On mówił do telefonu, a translator od razu to tłumaczył na polski - i odwrotnie. Czasem to był jedyny sposób komunikacji. 


16. Zapas markerów

Z tymi kartonami to jest różnie. Bardzo często są niesamowicie pomocne, ale zdarzają się i takie momenty w podróży, że zapisane miasto na kartonie, do którego właśnie zmierzasz, wręcz odstrasza kierowców. O tym więcej w kolejnej części wpisu. Jeśli już decydujemy się na kartony, to fajnie byłoby zaopatrzyć się kilka markerów, najlepiej dobrej jakości (mam taki sprzed roku, który przeżył dwutygodniowego autostopa i nadal super działa!).


17. Power bank

Zawsze i wszędzie, ale szczególnie podczas podróży przydają się wszelkiego rodzaju power banki. Osobiście planuję przed następną podróżą wyposażyć się w dobrego power banka na baterie słoneczne. 


18. Ładowarka samochodowa

Powiem Wam, że z perspektywy czasu uważam ten pomysł za niegłupi, bo w sumie nie każdy ma ładowarkę w swoim aucie lub miejsce na usb, dzięki któremu moglibyśmy podładować telefon. A nuż zdarzy Wam się spędzić razem w jednym aucie godzinkę w podróży, a prąd i czas to dwa produkty na wagę złota - dobrze by było upiec dwie pieczenie na jednym ogniu😀


19. Butelka filtrująca wodę

Tutaj z podpowiedzią przyszła mi Kinga (@kinga_ck) i totalnie się zgadzam! Chociaż z tą wodą to bywa różnie. W Norwegii butelka filtrująca nie przydała mi się prawie w ogóle. Otóż tam na każdym kroku czy w strumyku czy w kranie na stacji benzynowej woda jest tak samo czysta i zdatna do picia. Najbardziej opłacało mi się raz kupić dużą butelkę wody i nabierać później w nią wodę do gotowania itp. Ta filtrująca pełniła funkcję podręcznej i poręcznej 😉


Natomiast w Turcji nie było możliwości picia wody z kranu. Tam nawet żeby ugotować obiad musiałam przegotować wodę kupną. W Turcji, z tego co się dowiedziałam, w wodzie jest inna flora bakteryjna, której mój organizm nie przyswoił nawet po 3 miesiącach pobytu.

Jak ułatwić sobie autostopowanie?

Wydawać by się mogło, że złapać samochód czy zapisać coś na kartonie nie jest niczym szczególnym, a tu proszę Państwa, okazuje się że wręcz przeciwnie! Sztuką jest skutecznie zatrzymać auto i z powodzeniem dotrzeć w miejsce docelowe! Podobnie z robieniem napisów na kartonach, przecież to czysta sztuka😂(ten, kto próbowałam coś ładnie, wyraźnie i czytelnie na pewno wie o co ten cały szum). Chcąc z większym powodzeniem autostopować zapoznajcie się z poniższymi punktami🙏🏼


20. Zadbaj o swój wygląd

Na początek taki dość oczywisty punkt, ale po wielu rozmowach z kierowcami dowiedziałam się, że wielu z nich przytrafiło się spotkać autostopowicza, który niewiele różnił się od bezdomnego. Sama też nie zabrałabym osoby, która jest brudna lub w podartych ubraniach. Na pewno nasz wizerunek oddziaływuje w pewnym stopniu na decyzję kierowcy - czy się zatrzyma, czy też nie.


21. Zadbaj o higienę

Nie mogło zabraknąć tego punktu. Nie wyobrażam sobie jechać autem z kimś, kto nie mył się od kilku dni. Wiem, że są różne sytuacje w podróży i też nie zawsze miałam prysznic, ale zawsze jakkolwiek starałam się zachować resztki godności człowieka 😜 potrzeba matką wynalazków! Szukałam wielu rozwiązań np. pod kranem w porcie, pod prysznicem na plaży, w morzu, na stacji benzynowej czy gdzieś przy namiocie wodą z butelki. Warto o tym pomyśleć i nie wyrobić kierowcom złego zdania o autostopowiczach 😀


22. UŚMIECHAJ SIĘ!

Zauważyłam, że im więcej wygłupiałyśmy się z dziewczynami, tym szybciej ktoś się zatrzymywał! A jeśli ktoś nie mógł lub nie chciał nas zabrać to chociaż wywołałyśmy mu uśmiech na twarzy, pomachałyśmy i chociaż na chwilę zrobiłyśmy mu dzień 😀no i nie od dziś wiadomo, że uśmiech zaraża 😉


23. Lepiej łapać "na karton" czy "na kciuka"?

Ile ludzi, tyle opinii. Sama zauważyłam, że łapiąc "na karton" kierowcy często rezygnują pod pretekstem "przecież tam nie jadę" i w takim momencie nie zdają sobie sprawy, że te 50 km, które właśnie robią w kierunku miejscowości, do której my zmierzamy, ułatwiłoby nam podróż o całe 50 km! Jadąc do Pragi, niedaleko granicy czesko-polskiej spotkałyśmy dziewczynę, która mówiła, że najłatwiej jej łapać właśnie na karton, a mi dużo łatwiej zatrzymać auto na kciuka. Kierowca zatrzyma się nawet z samej ciekawości dokąd my jedziemy, a jak już się zatrzymał, to może coś wykombinuje i razem na szybko pomyślimy, dokąd mógłby nas podrzucić.


24. Łap stopa za miastem/na wylotówce z miasta

W Norwegii nie miałam problemów ze złapaniem stopa. Najkrótszy wynik wynosił 0 sekund, po tym jak właśnie wychodziłam z jednego auta na stacji benzynowej i zdążyła podbiec do mnie Pani z pytaniem, czy nie podrzucić mnie na lotnisko, bo widzi po kartonie, że właśnie tam jadę... a ja jeszcze nie zdążyłam wyjąć plecaka z bagażnika 😂 to takie krótkie podsumowanie łapania stopa w Norwegii. Ale miałam też sytuację, że przez prawie godzinę stałam i złapać go nie mogłam. Każdy pokazywał, że jedzie dalej do miasta czy do domu, no mogłam się tylko domyślać, że są miejscowi. Nie miałam wtedy jak wyjść na drogę główną, bo od razu stał znak zakazu poruszania się pieszym. No i byłam w kropce. Zostało tylko pokorne czekanie, aż ktoś mnie zabierze z tego nieszczęsnego, ale ładnego, miasta.


25. Łap stopa tam, gdzie jadą wolniej

Bardziej prawdopodobne, że kierowca się zatrzyma jadąc 40 km/h, niż 120 km/h, a i przy takiej prędkości zdoła przeczytać nazwę na twojej kartce. No nie ma co, więcej plusów, niż minusów. Może warto znaleźć odpowiednie miejscu tuż za światłami, albo za rondem? Wszystko zależy od naszego położenia. Zawsze mamy nogi i kawałek może przejść i poszukać lepszego miejsca🙂


26. Łap stopa tam, gdzie nie zakorkujesz drogi

O tym też dobrze pamiętać i niepotrzebnie nie spowalniać ruchu drogowego.


27. Łap stopa na przystanku autobusowym, zatoczce na drodze, przy dużym poboczu

Ułatwiajmy naszym potencjalnym kierowcom zatrzymanie się możliwie, jak się da. Odpowiednimi miejscami do łapania stopa na pewno będą różnego rodzaju zatoczki przy drodze, przystanki autobusowe, szerokie pobocza. Stojąc w takim miejscu na pewno będzie bezpieczniej dla Ciebie, kierowcy i innym osobom poruszającym się na tej trasie.


28. Łap stopa na stacji benzynowej

Tu mamy idealne miejsce, ponieważ możemy zatrzymać auto takie, które dopiero co wyjeżdża ze stacji, więc będzie jechało powoli. Dodatkowo takie wyjazdy ze stacji są dość szerokie, a za nimi znajdują się duże pobocza, więc można łapać i auto wyjeżdżające ze stacji i takie, które na niej się nie zatrzymywało.


29. Pytaj miejscowych!

Jeśli nie wiesz, gdzie się udać, by z większym powodzeniem złapać auto, śmiało zapytaj miejscowych. Może znają trasę, którą najczęściej wybierają mieszkańcy, by udać się do miasta, które jest Twoim celem i chętniej polecą Ci właśnie stanąć tam, niż jak pokazuje Ci mapa google!


Mam nadzieję, że te 29. punktów ułatwi Ci podróżowanie autostopem i zwiększy komfort bezpieczeństwa :) 

Co zwiedzić w Holandii? 8 dni, 12. propozycji miast.

Nad systematycznością dodawania wpisów na bloga mogłabym trochę popracować, ale nie ma tego złego, bo z małym poślizgiem (miesięcznym) właśnie publikuję wpis o moim wyjeździe do Holandii. Wyjazd był aktywny, codziennie zwiedzaliśmy inny zakątek Holandii, a i do Brukseli udało nam się skoczyć na jeden dzień.

Nocleg
Naszą bazą wypadową był Waalwijk, miasto oddalone o 40 km od lotniska w Eindhoven. Generalnie gdybym pojechała sama, to zdecydowałabym się na nocleg w większym mieście, z którego byłoby bezpośrednie połączenie z innymi atrakcjami Holandii, ale w tym przypadku nocowaliśmy u znajomej mojej mamy i mieliśmy do dyspozycji auto.

Termin wyjazdu
Na miejscu spędziłyśmy dokładnie 8 aktywnych dni, w terminie 18.08-25.08.2020 r.

Covid 19
W Holandii podchodzili do sprawy koronawirusa dość łagodnie, otóż nie było obowiązku zasłaniania ust i nosa w miejscach publicznych zamkniętych. Jedynie na lotnisku obowiązywał ten nakaz. Wyjątkiem było Stare Miasto w Amsterdamie, gdzie trzeba było mieć maseczkę, a tamtejsza policja patrolowała teren upominając zapominalskich😉 Lot odbył się Wizzairem, a karty pobytu zbierane były tylko w drodze powrotnej do Polski.


Holandia - co zobaczyć? 8 dni zwiedzania.
Przejdźmy jednak do miejsc, które miałyśmy możliwość zwiedzić, a po ich wcześniejszym podliczeniu wyszło mi 12 miast! Nie przedłużając zapraszam do zapoznania się z moją subiektywną listą miejsc do odwiedzenia w Holandii 🙂

Nie będę ukrywać, ale w tym wpisie podane przeze mnie miasta będą w kolejności takiej, jak my je zwiedzałyśmy, czyli bezpośrednio będę posiłkowała się naszym planem podróży.

Dzień pierwszy: Eindhoven - Waalwijk
Dzień drugi: Kinderdijk - Gouda - Kasteel de Haar w Utrecht - Giethoorn
Dzień trzeci: Gouda - Scheveningen - Delft
Dzień czwarty: Amsterdam
Dzień piąty: Bruksela
Dzień szósty: s'Hertogenbosh
Dzień siódmy: Heusden

Dzień pierwszy:
Eindhoven - Waalwijk
Eindhoven
Jeśli wybraliśmy miejsce przylotu jako lotnisko w Eindhoven, to od razu polecam skoczyć do miasta na obiad czy kawę i spacer. W tym mieście od razu poczujemy holenderski klimat, a mowa tu o wszechobecnych rowerach. Jakoś zawsze trudno było mi uwierzyć znajomym w ich opowiadania o piętrowych parkingach dla rowerów, a jednak zobaczyłam je na własne oczy i wywarły na mnie niemałe wrażenie😀

My do Eindhoven przyleciałyśmy po południu (około 14:30), więc to zwiedzanie było okrojone. Skoczyłyśmy głównie do Primarku po stroje kąpielowe, bo jak się okazało, za kilka dni już miałyśmy pływać w morzu :) Później krótki spacer po starówce i powrót na obiad o Waalwijk, miasta w którym mieszka przyjaciółka mamy, u której nocowałyśmy. Pierwszy dzień potraktowałyśmy raczej jako odpoczynek po podróży i zebranie sił na następny, pełen wrażeń dzień.

Dzień drugi:
Kinderdijk - Gouda - Utrecht - Giethoorn
Kinderdijk
Powiedzmy sobie otwarcie - pojechać do Holandii i nie zobaczyć wiatraków, to nie być tak na prawdę w Holandii. Dlatego też naszym wyborem zobaczenia tych spektakularnych, zachowanych w śladowych ilościach już, wiatraków wybrałyśmy miasteczko Kinderdijk.

Według wielu osób, to właśnie tutaj znajdują się najładniejsze wiatraki w całej Holandii, a w 1997 roku zostały wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Jak się okazuje, to miejsce uważane jest za wizytówkę kraju.

Holandia ze względu na uformowanie terenu od zawsze miała problem z wysokim poziomem wody na lądzie. Z pomocą przyszły wiatraki. W Kinderdijk najpierw w XIII w. zbudowano duży kanał (weteringen), który częściowo miał pomóc obniżyć poziom wody. Jednak z czasem przestało to wystarczać i tak zbudowano wiatraki. W 1790 roku podjęto decyzję o wybudowaniu ich i tak powstało 19 budowli po obu stronach kanału.  Obecnie każdy wiatrak jest zamieszkały, a jeden nawet jest udostępniony zwiedzającym.
To teraz pytanie - skąd pochodzi nazwa? A proszę Państwa, wiąże się z nią pewna legenda. W 1421 roku Holandię nawiedziła jedna z największych powodzi, która nosiła nazwę "Powódź Elżbiety". Woda przerwała wały ochronne i wdarła się do polderów - sztucznie osuszonych terenów. Podobno pewien rybak, który widział całe to zamieszanie w jednej chwili zauważył, jak w nurcie rzeki płynie koszyk, na którego krawędzi chodził kot. Próbował on utrzymać równowagę tak, aby woda nie nalała się do środka. Woda wyrzuciła koszyk ze zwierzęciem na brzeg i jak się okazało, w środku było dziecko. Na cześć tych wydarzeń miejsce nazwano Kinderdijk, czyli dosłownie "Dziecięca Grobla". 
Gouda
Kierując się coraz to bardziej na północ, zatrzymywałyśmy się w kolejnych punktach na mapie Holandii. Przed nami jeszcze dwa miasta, a my tymczasem zmierzamy do Goudy, holenderskiej stolicy sera!

W Goudzie byłyśmy 2 razy. Pierwszy raz w środę, ale jak się okazało to w czwartki są targi serowe. Pierwszego dnia zrobiłyśmy sobie spacer, kilka zdjęć nad pięknymi kanałami, a następnego dnia przyjechałyśmy jeszcze raz po ser. Przyznam się, że smak Goudy był obłędny. Ten kawałek ze zdjęcia kosztował 5,5€.

Co warto zobaczyć w Goudzie? Zdecydowanie wybierzcie się w czwartek (od kwietnia do końca sierpnia) z samego rana na rynek. Organizowany jest wtedy targ serowy, ale i różnego typu pokazy, a sprzedawcy ubrani są w charakterystyczne narodowe stroje. Nam się jednak nie udało ze względu na deszcz. Załapałyśmy się jedynie na ostatnie otwarte sklepiki z serem. Warto też przyjechać dla samego pospacerowania, zwłaszcza po rynku - Markt, który jest największym placem w całej Holandii. W jego pobliżu znajdziecie takie miejsca, jak miejsce do ważenia sera, fabrykę goudy, muzeum sera czy ratusz miejski. Miasto jest typowo holenderskie w dużą liczbą pięknych kanałów, więc możemy poczuć przedsmak Amsterdamu🙂

_____________________________________

Utrecht - Kasteel de Haar
Zamek znajduje się niedaleko miasta Utrecht i jest najbardziej luksusowym zamkiem w Holandii. Znajdziemy w nim 200 pokoi i 30 łazienek! Zbudowano go w XIV wieku dla rodziny De Haar, natomiast później kilkukrotnie zmieniał właścicieli. Obecnie budowla, którą widzimy, pochodzi z 1892 roku, ponieważ zamek wielokrotnie był burzony, a od XVII wieku popadł w ruinę. Turystom jedynie przeznaczona jest do zwiedzania niewielka część budowli, co też nie było możliwe przez pandemię.

Parking kosztuje 6€, tak jak i niegdyś bezpłatne wejście do ogrodów - dziś koszt wynosi 6€. Uważam, że to były dobrze spożytkowane pieniądze, ponieważ zamek nawet z zewnątrz wywiera ogromne wrażenie.

_____________________________________

Giethoorn - holenderska Wenecja
To właśnie Giethoorn, czyli inaczej zwane miasteczko holenderską Wenecją było naszym punktem docelowym tego dnia. Żeby się do niego dostać, musiałyśmy przejechać przez cały kraj! W Giethoorn znajduje się 90 km kanałów wodnych, po których pływają łódki, dacie wiarę? Na marne szukać tam zwykłych dróg, ponieważ mieszkańcy, jak i turyści, poruszają się po miasteczku jedynie łódkami, rowerami lub pieszo.

Giethoorn narodziło się jako pierwsze holenderskie osiedle założone w zagłębiu torfowym. Z czasem przekształciło się w miejscowość opartą na wysepkach pospinanych ze sobą ponad 175 mostami i mostkami. Wszystkie domy w tej miejscowości, nawet te nowo budujące się, muszą i wyglądają tak samo. Mieszkańcy niezwykle cenią sobie spójność i ład zachowany w architekturze tego regionu. Ponadto wszystkie dachy są pokryte strzechą!

Spacerując po miejscowości na pewno natkniecie się na dom, przed którym postawiono zastygłą linę w kształcie koła. W internecie niestety nie znalazłam żadnych informacji, więc to, co przetłumaczyłyśmy sobie z dziewczynami na miejscu z lokalnej tablicy może być niepełne. Otóż w skrócie - kiedyś na tych terenach pływała na łódce pewna para, którą spotkała burza. Młodzi bojąc się, że zginą, obwiązali się grubą liną (no i tu nie pamiętam w sumie dlaczego). W każdym razie piorun w nich strzelił, ale lina, którą się obwiązali nie spaliła się i ich uratowała. Rzekoma lina stoi przed pewnym domkiem i jeśli spojrzymy w jej środek koła, dostrzeżemy oczy prawdziwej miłości. Mam wrażenie, że to, co napisałam, nie trzyma się ładu, więc musicie pojechać i doczytać sami 😜

_____________________________________

Dzień trzeci:
 Gouda - Scheveningen - Delft
Scheveningen
Do Hagi pojechałyśmy w głównej mierze na opalanie i dzień wytchnienia🙂 Nie ukrywam, że ja jednak liczyłam na odrobinę większą aktywność tego dnia (chciałam zobaczyć miasto), ale tak właśnie wygląda podróżowanie w grupie - wszystkim nie dogodzisz. Na parking wydałyśmy kosmiczne pieniądze, ale to i tak nic w porównaniu z parkingiem w Amsterdamie. O Hadze więc nic więcej nie powiem, ale polecam chociaż na chwilę pójść na plażę, przejść się jej brzegiem i np. wejść na molo!

_____________________________________

Delft
Delft to miasto kolorów, które składają się na flagę Holandii. Biały i niebieski symbolizują ceramikę właśnie w tych kolorach, która rozsławiła ten region na całym świecie. Natomiast czerwony pochodzi od przelanej krwi, która zalała plac miasta po zabójstwie Wilhelma Orańskiego, bohatera narodowego Holandii.

Jest to jedno z najstarszych miast Niderlandów. Po wykształcenie przyjeżdżają tu studenci z całego świata, trudno się w końcu dziwić, bo Delft uważane jest za jeden z ważniejszych ośrodków naukowych w kraju. Ponadto miasto dostało przydomek "małego Amsterdamu" ze względu na swój wyjątkowy krajobraz. Turyści szukają tu doznań estetycznych, a także ciszy, spokoju i wytchnienia. Na każdym kroku w mieście możemy zauważyć tradycję oraz historię i kulturę regionu.

_____________________________________

Dzień czwarty:
Amsterdam
Amsterdam
Przyszedł dzień czwarty naszego pobytu, a wraz z nim wyczekiwany przeze mnie Amsterdam. Niestety, jak na złość, nie mam stamtąd prawie żadnych zdjęć💔Może jeszcze kiedyś będzie mi dane tam pojechać🙂

Po pierwsze chcę przestrzec przed parkowaniem samochodu w centrum miasta... za kilkugodzinny pobyt wyszło nam ponad 30€. Po drugie, ułóżcie sobie plan zwiedzania. Ja tego nie zrobiłam (jak nigdy) i zobaczyłam niewiele, chociaż przyczyną było również podróżowanie w grupie, która miała inne priorytety niż ja. 

Amsterdamu chyba nikomu przedstawiać nie trzeba - najbardziej otwarte miasto świata. Ale nie tylko. Spacerując po nim na każdym kroku możemy dostrzec kipiącą wręcz historię. Co chwilę możemy natrafić na fasadę historycznego budynku lub inny ślad po średniowiecznej historii miasta 🙂

W przeszłości ta stolica Holandii była najważniejszym portem świata. Z portu w Amsterdamie wypełnione towarami po brzegi statki wypływały w świat i to tu rozładowywano towary przywiezione z holenderskich kolonii oraz innych miejsc świata. Do dziś jest ten port jednym z ważniejszych w Europie.

Ale czy wiedzieliście, że to w nie w Amsterdamie, a w niedaleko położonej, zresztą wcześniej wspomnianej Hadze znajdują się wszystkie siedziby rządowe i królewskie?

_____________________________________

Dzień piaty:
Bruksela
Bruksela
Do Brukseli z Holandii, a tym bardziej z miejscowości w której nocowałyśmy - Waalwijk, już niedaleko. Z początku w planie był spływ kajakowy, ale nastąpiła szybka zmiana planów i wybrałyśmy się do stolicy Belgii. Niestety w tym wpisie nie będę poruszać zwiedzania Brukseli, bo pojawi się nowy, osobny wpis na ten temat😊

_____________________________________

Dzień szósty:
s'Hertogenbosh
s'Hertogenbosh
Miasteczko oddalone od Waalwijk o 20 km, wpasowało nam się idealnie w leniwe popołudniowe zwiedzanie. Te dwie ostatnie propozycje miast, czyli s'Hertogenbosh, jak i ostatni punkt - Heusden są całkowicie do zrobienia w jeden dzień, a nawet w połowę dnia. My miałyśmy jeszcze dwa dni pobytu, więc tak to sobie rozłożyłyśmy.

Miasto jest również znane z nazwy Den Bosh, która jest starsza od tej używanej dziś. Słowo bos oznacza las, natomiast hertog to książę. Tłumaczy się tę nazwę jako książęcy las.

Najlepsze lata miasta miały miejsce na początku XVI wieku, podczas tak zwanego niderlandzkiego okresu Złotego Wieku. Den Bosh liczyło wtedy drugą na terenie Holandii największą populację mieszkańców, zaraz po Utrechcie. Przyciągnęło ono ludzi sztuki, słynnych muzyków i kompozytorów, stając się na moment centrum kulturowym. Niestety początek wojny osiemdziesięcioletniej stał się końcem ery świetności miasta, które opowiedziało się za katolickimi Habsburgami i zmuszone było odpierać ataki.

Ciekawostka: Co roku miasta na trzy dni w okresie karnawału zmienia nazwę na Oeteldonk, co odnosi się do osuszonej części bagna. Co więcej symbolem miasta jest żaba.

_____________________________________

Dzień siódmy:
Heusden
Heusden
Na koniec wisienka na torcie! Chyba jedno z najładniejszych miejscowości jakie zobaczyłam w Holandii. Przyjechałyśmy tam, bo koleżanka słyszała od znajomego, że to bardzo ładne miasto i wiecie co pierwsze nas uderzyło na miejscu? Cisza, spokój, lokalsi z pieskami, słoneczko. Była tak przyjemnie, że aż ciężko było uwierzyć, że to istnieje naprawdę. Urokliwe, totalnie puste uliczki, wiatraki, łódki w porcie. To był bardzo przyjemny spacer.


Uwaga, dobrnęliście właśnie do końca! Starałam się i tak skrócić ten wpis najbardziej możliwie, jak tylko się da i uważam, że przy niektórych miastach mogłabym napisać przynajmniej drugie tyle! Mam nadzieję, że zdjęcia, jak i opisy i polecone przeze mnie miejsca przypadły Wam do gustu i okażą się przydatne, gdybyście korzystali z nich podczas planowania kolejnej podróży.

Będzie mi również ogromnie miło, jak zostawicie po sobie komentarz odnośnie wpisu 😊 to zawsze umila dzień twórcy i pokazuje to, że doceniacie moją, czasem wielogodzinną, pracę❤️🙏🏼