Podróżnikom miejsce to choć dobrze znane, bardzo często tylko ze zdjęć. Jeszcze nie odkryte, ale wciąż spokojnie widnieje na samej górze bucket list - listy rzeczy lub miejsc do zrobienia/odwiedzenia przed śmiercią. Ze mną nie mogło być inaczej - od lat z zazdrością wzdychałam do przepięknych zdjęć kobiet lub par, które masowo fotografowały się w rodem księżycowej krainie, zwanej Kapadocją. Wiedziałam, że któregoś dnia na pewno spełnię to jedno z największych podróżniczych marzeń, ale nigdy nie sądziłam, że tak szybko. Dlaczego? Ponieważ sama Turcja jakoś nigdy nie była moim podróżniczym typem. Wiadomo - Pamukkale, Kapadocja, Stambuł... wszystko super, ale gdy przychodziło do podliczenia kosztów, pojawiała się tylko jedna myśl: odłóżmy to na później.
Nie byłabym tu, gdzie jestem, gdyby nie Weronika, która namówiła mnie na Erasmusa właśnie w Turcji (gdybym wiedziała wtedy, co wiem teraz, z jaką papierkową robotą to się wiąże - wizy, stały pobyt, ubezpieczenia tureckie, tax department i jeszcze więcej... chyba bym się nie skusiła 😂). Ale jestem! Właśnie piszę ten post w jednej z tureckich kawiarni, popijając turecki czaj i jest mi dobrze. Największy stres już minął, Turcja ugościła mnie niesamowicie, a ja mając 28 stopni za oknem mogę pozwolić sobie na spacer w środku nocy w krótkich spodenkach - przypomnę, jest październik😉
Ale wróćmy do naszej gwiazdy wieczoru - Kapadocji, Cappadoci, Kapadokyi - ile imion by nie miała, jedno jest pewne: odbywa się tam chyba najpiękniejszy na świecie powietrzny spektakl. Zanim słońce obudzi do życia miasto, sternicy już wypełniają balony ciepłym powietrzem, by jeszcze przed wschodem słońca wznieść się w powietrze. Niebo z minuty na minutę barwi się z ciemnego granatu, przez fiolet i róż, by ostatecznie wyjść zza gór i oświetlić całe miasto. Coś niesamowitego. Poranna cisza, jaka towarzyszy temu przedsięwzięciu nie równa się z niczym. Czasami przerywają ją sternicy, którzy uruchamiają ogień, by ten znów mógł ogrzać powietrze wewnątrz balonów. Jedne są już daleko na niebie, niektóre dopiero startują i przelatują tuż nas naszymi głowami, dosłownie są jak na wyciągnięcie ręki. W dodatku krajobraz Parku Narodowego Göreme iście z księżycowej krainy w połączeniu z ciepłymi barwami nieba, daje spektakularny efekt.
Jak się tam dostać?
Kapadocji nie znajdziecie na żadnej mapie ponieważ jest krainą historyczną, więc gdzie jechać? Najlepiej wybrać jedno z kilku miast znajdujące się w jej obrębie: Avanos, Göreme, Uçhisar, Ortahisar, Urgup lub tak jak my - Çavusin. Z tego co sprawdzałam, z wielu większych tureckich miast wyjeżdżają autokary. Najtańszy bilet widziałam za 93 liry (z Antalyi). My zdecydowaliśmy się na
autostop.
Autostop.
Co prawda
odległość z Antalyi, z której wyjeżdżaliśmy, wynosi około
580 km a my pierwszy samochód złapaliśmy przed 10... w pewnym momencie myślałam, że nie pokonamy tej trasy w jeden dzień, że zdecydowanie za mało czasu nam zostało. Ale złota zasada się potwierdza, Dominika w czepku urodzona, trafiliśmy na dwóch przemiłych Turków, którzy po angielsku znali podstawowe słowa, ale ciężko było się jakkolwiek dogadać -
zabrali nas przez ponad 400 km do miasteczka oddalonego od Göreme o jeszcze ponad 200 km! No dobra, jesteśmy w tym Aksaray, na jakiejś drodze szybkiego ruchu, na dworze już dawno ciemno, przed nami jeszcze tyle kilometrów, klimat się znacząco zmienił, co było dość odczuwalne (duuużo chłodniej niż w Antalyi). I nikt nas nie chce zabrać. Zatrzymuje się autobus, więc co robimy? W ostateczności się na niego decydujemy. Co by nie było, bezpieczeństwo ponad wszystko, nie ma co igrać z ogniem, w dodatku że jesteśmy w Turcji i
już dawno po zmroku. Przynajmniej udało mi się zlicytować cenę z 25 na 20 lirów za osobę, co daje 15 lirów w kieszeni! (Janusz targowania). Z kolejnego miasteczka zostaje nam już około 75 km i naprawdę szybko udaje nam się złapać kolejny samochód, tym razem mężczyzna, który
10 lat temu był na Erasmusie w Krakowie😀 Dojeżdżamy do naszej miejscowości Çavusin, a przemiły pan zrobił ekstra 15 km w jedną stronę za swoje miasto tylko dlatego, żebyśmy bezpiecznie dotarli na nocleg. Po raz kolejny powtórzę, że Turcja jest bardzo gościnnym krajem, bez wątpienia.
Co warto wiedzieć o Göreme?
Z pewnością to, że balony, mimo swojej sławy, jaką osiągnęły na instagramie, nie są jedyną atrakcją tamtejszych rejonów, więc zanim przejdę do sedna, poznajcie historię miasteczka.
Przyjeżdżając tutaj, pierwsze co ukazuje się naszym oczom, to właśnie niezwykły, księżycowy teren. Dlaczego jest taki niesamowity? Region ten został ukształtowany 60 milionów lat temu przez otaczające go trzy aktywne wulkany: Erciyes, Hasan oraz Gölu. Podczas erupcji, wyrzucony przez wulkany popiół, który w połączeniu z piaskiem utworzył charakterystyczny dla tego regionu rodzaj skały - tuf.
Wiedząc już z czego pochodzą wyżej wymienione skały, nie będzie więc zdziwieniem, że tuf jest rodzajem materiału podatnego na różne zmiany, w tym erozję. Wiatr i woda przyczyniły się do powstania przeróżnych, czasem dziwnych form stożków.
Dzisiaj, dzięki różnym źródłom wiemy, że z misją ewangelizacji przybyli tu Apostołowie Andrzej, Piotr i Paweł. Święty Piotr do prześladowanych w Kapadocji napisał swój pierwszy list. Stąd też uważa się Kapadocję za drugą stolicę chrześcijaństwa, skąd później wywodzą się z niej trzej tak zwani kapadoccy ojcowie Kościoła: św. Bazyli Wielki, jego brat św. Grzegorz z Nyssy i św. Grzegorz z Nazjanzu. Tworzyli oni jaskinie, mieszkania i świątynie - wyrzeźbione w skałach. Wewnątrz znajdziemy proste freski przedstawiające różne obrazy z Pisma Świętego.
Kapadocja była schronieniem dla wielu prześladowanych chrześcijan, którzy tworzyli w tym rejonie podziemne miasta. Ze źródeł wiadomo, że byli w stanie żyć pod ziemią, ukrywając się przed Rzymianami, aż do 6 miesięcy! Miasta były na tyle dobrze rozbudowane, że posiadały gromadzoną wodę oraz pożywienie, miały też dobrze rozbudowaną wentylację.
Współcześni archeolodzy wciąż na nowo odkrywają nieodkryte, bo takie jest tłumaczenie wyrazu "Göreme" - "nie do odkrycia", zaś "Cappadocja" oznacza - "krainę pięknych koni".
Dolina odkryta całkiem niedawno, bo dopiero 100 lat temu, przez francuskiego jezuitę i geologa - Giullaume de Jerphaniona. Na terenie Kapadocji znajduje się obecnie 350 odkrytych kościołów wyrzeźbionych w skałach, a co czas przyniesie? Tego jeszcze nie wiemy. Wiadome jednak jest to, że nie wszystko zostało zobaczone. Aktualnie jest to teren Parku Narodowego Göreme, który wraz ze sztuką naskalną Kapadocji, został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO w 1985 roku.
O której i czy w ogóle są balony?
No dobrze, nie oszukujmy się więcej. Na pewno większość z Was jedzie do Kapadocji na balony. Warto zatem wiedzieć skąd i o której godzinie wylatują. Sama w życiu bym się nie domyśliła, a kilka cennych wskazówek innych osób ułatwiło mi sprawę.
- Balony startują bardzo wcześnie rano. Niektórzy mówią, by być na wschód słońca. Ja jednak uważam, że na miejscu warto być przynajmniej kilkadziesiąt minut wcześniej! Podczas mojego pobytu wschód słońca był o 6:46, a pierwsze balony widzieliśmy na niebie już o 6:25.
- To, czy balony startują, uzależnione jest przede wszystkim od wiatru. Stąd też wczesny ich start, ponieważ o takiej godzinie zmiany atmosferyczne są znikome i nie ma porywistych wiatrów. Trzeba pamiętać, że start balonów może być odwołany, właśnie ze względu na wiatr, więc jeśli ktoś przyjechał na jedną noc i akurat zastał na miejscu słabe warunki atmosferyczne, naprawdę ma ogromnego pecha. Odwołanie lotów zdarza się bardzo rzadko.
- Skoro już wiemy, że od wiatru są uzależnione, to możemy przejść do kolejnego punktu - skąd startują? Jak wcześniej wspomniałam, wiatr o wszystkim decyduje, a tutaj konkretnie jego kierunek wiania. Na pewno piloci ze sprzętem zbierają się między Göreme, a Çavusin, ale nie wiadomo w którym konkretnie miejscu, dlatego też polecam przyjść dużo wcześniej i znaleźć odpowiednie dla siebie miejsce do oglądania.
- Balony startują codziennie, zwłaszcza w weekendy! Pora roku uzależnia tylko ich całkowitą ilość, ale nie wpływa na organizację. Raczej im cieplej, tym więcej turystów, tym więcej balonów, którymi chcą odbyć lot.
- Lot balonem kosztuje 180 euro, jeśli zakupimy bilet przez internet, lub w biurach wycieczek, które oferują nam 210-280 euro za taką przyjemność. Sami oceńcie czy przeżycie jest warte takich pieniędzy. Gdybym nie musiała jeszcze kilku miesięcy na erasmusie przeżyć.w godnych warunkach - pewnie bym się skusiła.
- Punkt widokowy, znajduje się zaraz za meczetem przy głównej drodze. Prowadzi do niego niezbyt strome wejście, które pokonacie w max 15 minut, a da Wam niesamowity widok i na miasteczko i na balony. Są też w pobliżu hotele, które oferują śniadanie na dachu z widokiem na cały spektakl, który odbywa się na niebie.
Kosztorys i plan wycieczki.
Jak na autostopowiczów przystało, wyjazd budżetowo okrojony😁 :
- Nocleg: 2 noce/3 osoby - 50 zł za 2 noclegi za osobę
- Dojazd - powiedziałabym, że 0 zł, ale byliśmy w nocy zmuszeni podjechać 100 km autobusem: 13 zł za osobę
- Śniadanie, obiady, kawa: 82 zł (w moim przypadku)
- Pamiątki: 13 zł
- Szczęście: bezcenne!
= ok. 160 zł za osobę 🤓 mocno studencka kieszeń, a marzenie spełnione!
My spędziliśmy w Göreme tylko jeden dzień. Niestety. Głównym celem wyjazdu były właśnie balony, ale nie ukrywam, że bardzo chciałam zobaczyć też Open Air Muzeum, miasto podziemne czy Doliny (m.in. Dolinę Miłości). Czasu nam nie starczyło, ale wiem, że wrócę tam jeszcze raz. Nasz plan wycieczki niezbyt atrakcyjny, powiedziałabym wręcz, że ubogi😂 ale czytałam wiele opinii, by koniecznie odwiedzić pobliskie atrakcje.
Pogoda.
Mimo, że Kapadocja leży w Turcji, trzeba pamiętać, że od Morza Śródziemnego oddalona jest o prawie 600 km na północ kraju, a co za tym idzie - zmieniający się klimat. Z Antalyi wyjeżdżaliśmy w krótkich spodenkach narzekając, że za gorąco. Będąc 70 km od Kapadocji jak najszybciej wyjmowaliśmy kurtki i bluzy, bo przemarzaliśmy aż do szpiku kości! O godzinie 5:30 następnego dnia termometr wskazywał tylko 7 stopni, a dzień później o tej samej porze jeszcze mniej, bo 4! Warto zabrać cieplejsze ubrania ze sobą. Ja trochę ubolewałam, że nie mogę założyć sukienki do zdjęć 😂 ale w grubej puchowej kurtce chociaż nie zmarzłam.
Na koniec jeszcze kilka ujęć z aparatu❤️📸